środa, 12 października 2016

Powroty z urlopu

Dobra podróż, to taka po której chętnie wracasz do domu. Zgodnie z tą dziwną, ale zaskakująco sprawdzającą się teorią, mogę stwierdzić, że kończący się dziś urlop chyba był udany :-)

Gwoli jasności, prawie dwa miesiące ciszy ba blogu nie oznaczają jakieś długiej podróży w dalekie zakątki globu. Nie oznaczają też natłoku obowiązków w pracy. Wręcz przeciwnie, od półtora miesiąca, zabrzmi to niemal absurdalnie, ale cieszę się życiem na bezrobociu. Co ciekawe, pierwsze trzy tygodnie były niemal błogostanem. Mogłem bowiem odpocząć od natłoku spraw biurowych, skupić się na wykończeniu mieszkania i spokojnie przygotowywać do relokacji, o której wspomnę w jakimś kolejnym wpisie. Taka totalna zmiana środowiska, która również wymagała sporo pracy i wysiłku. Ale innej pracy i innego wysiłku.

Jeśli natomiast o urlop chodzi, chociaż niektórym dziwnie jest mówić o urlopie na bezrobociu, to właśnie wróciliśmy z planowanego długiego, wieńczącego sezon letni wyjazdu. Początkowo miały być Azory, ale z powodu cen i chyba przekombinowania w tym, co chcieliśmy zrobić, plan się nam jakoś nie wyjajił. Padło więc na Włochy. Na początku krótki City break na północnym wschodzie, a potem półtora tygodnia na Sycylii.

Przyznam się Wam, że plan był chyba dość ambitny. Było pływanie po wyspach Wenecji, chodzenie po wielkich i małych miasteczkach, zdobywanie Etny, jeżdżenie na rowerze, plażing, spanie na lotniskach, niezłych hotelach, kempingach i hostelu, który w dziwny sposób jawił mi się, jako były szpital dla umysłowo chorych. A jak sobie przypomnę tego kota bez ogona, to cały czas na plecach mam ciarki ;) Były miłe niespodzianki typu Triest, Burano czy Taormina, oraz d*py-nie-urywanie typu plaża w Trapani i Catania. Była nierzeczywista turystyczna drożyzna level-cosmos w Wenecji (notabene wypiłem tam najdroższą kawę w życiu - kosztowała mnie €15!) i nieoczywista codzienność w Palermo.

Było dużo, skoro będąc w Palermo wspominaliśmy mający miejsce dziewięć dni wcześniej pobyt w Wenecji, jako tysiąc lat temu. Był inny świat, skoro po powrocie na mieszkanie, szczerze powiedziawszy nie bardzo je poznałem. I niekoniecznie chodziło o to, że tu stoi przestawiona ściana, tam nieskończona szafka, w sypialni fronty mam jeszcze oklejone folią ochronną, a łóżko czeka na zakup materaca. Bardziej chodzi o inny świat, inny klimat. Tam chodziliśmy ubrani na krótko, tutaj już jest pełnia zimnej jesieni. Tam życie toczy się inaczej, chociaż do tego akurat nie przywykliśmy i chyba nie przywykniemy. Bo zgodnie ustaliliśmy, że Włochy są fajne, ale mamy już ich dość na jakieś 7-10 miesięcy.

Trochę tylko żałuję, że dzień po powrocie, w poniedziałek mogłem sobie pospać do południa, podczas gdy Dorota była już w prawie połowie dniówki w pracy. Chyba się starzeję, bo zaczynam zauważać konieczność odpoczynku po wypoczynku ;) Ale to tylko jeden dzień. Teraz obowiązki wzywają. Mieszkanie trzeba wykończyć, relokację ogarnąć, pracy zacząć szukać.

Oczywiście za jakiś czas postaram się coś skrobnąć na temat ostatniego wyjazdu - czy to w formie przewodnika, czy też relacji. Do tego czasu kilka teaserów :-) 

Triest nocą

Gondole w Wenecji

Plac Świętego Marka w Wenecji

Malownicze domki na wyspie Burano niedaleko Wenecji

Prato della Valle w Padwie
Zachód słońca w porcie w Trapani

Flamingi na Salinach, Trapani i Erice w tle

Mrożona kawa na jeden z miliona sposobów

Katedra w Palermo
Widok na Etnę z hostelowego tarasu

Transport na Etnę

Syrakuzy

Taormina i Giardini Naxos

Taormina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz