sobota, 11 maja 2013

Jest taki stereotyp, że każdy kto fascynuje się lotnictwem od małego chciałby być pilotem samolotu. Cóż się dziwić, skoro według większości podróże lotnicze opierają się głównie na pilotach, no może jeszcze stewardessach. A cała reszta? Dopiero po chwili zastanowienia się wychodzi że jest ogromny sztab ludzi wspierających, zarówno na lotniskach, jak też samych liniach lotniczych czy firmach w jakiś sposób współdziałających z tym przemysłem. Jak duży jest ten sztab? Nie wiem. Kiedyś czytałem tylko że lotnisko w Madrycie jest największym pracodawcą w tym ogromnym mieście.
U mnie fascynacja lotnictwem zaczęła się dość późno. Zresztą dość późno zaczęło się podróżowanie którego zainteresowanie lotnictwem jest pochodną. Oczywiście wśród rozmów rodzinnych było standardowe pytanie a może chciałbyś być pilotem - oczywiście zupełnie bez uwzględnienia faktu że szkolenie w tym celu trzeba zacząć dużo, dużo wcześniej. Zawsze jednak odpowiadałem że przecież mnie interesują bardziej techniczne rzeczy, procedury, mapy, zestawy danych a - nawet jeśli jeszcze byłbym w wieku kiedy mógłbym rozpocząć ścieżkę szkoleń mogącą się finalizować pilotowaniem maszyny liniowej - odpowiedzialność za ludzi na pokładzie raczej by mnie przerażała.
Skorotechnikalia, procedury i mapy to może jednak coś na wzór kontroli lotów? Tak. Oczywiście prawdziwa kontrola zupełnie odpada. Również z powodu wieku, ale także charakteru. Ale w ramach hobby... W końcu internet w dzisiejszych czasach zapewnia mnóstwo rozrywki na rozmaite sposoby. No właśnie, te cholerne zjadacze czasu. Niedawno odkryłem grę ATC Simulator. Jest to gra o banalnie prostych zasadach - kontrola ruchu wokół jednego z wybranych lotnisk. I to nie na zasadzie rysowania palcem ścieżki lotu. Bez żadnych wodotrysków graficznych, świecidełek i zabawnych dźwięków. Po prostu kropka z kreską która musi zostać doprowadzona do innej kreski - pasu startowego. Ktoś by się spytał co w tym ciekawego? Dla normalnej osoby pewnie nic, ale tego typu gry są tworzone dla niszowych odbiorców. Jedni więc wolą ptaszorami rozwalać świnie a ja skupiać się na trzech wymiarach, prędkości, czasie oraz planowaniu co gdzie i kiedy powinno się znaleźć w wyznaczonym miejscu.
Oczywiście grę można doprowadzić do bardzo prostego działania. Podchodzące samoloty można wysyłać na holding zapewniając odpowiednią separację wysokości pomiędzy nimi. Potem wybrane wysyłać w stronę pasa startowego i gotowe. Ale można sobie też utrudnić sprawę umawiając się że zamiast dwóch równoległych pasów korzystać się będzie tylko z jednego licząc na to że za chwilę nie zmieni się wiatr i nie będzie trzeba zmienić kierunku podejść. Trudne? Pewnie brzmi prosto, ale okazuje się że zakolejkowanie jedenastu różnych maszyn, ścieżkę podejścia zmieniając w sporej długości slalom, jest wyzwaniem mocno stresującym i mimo wszystko wymagającym sporo myślenia.  Efekt? Głupia, prosta gierka w której niewiele się dzieje a jakoś wczoraj kolejny raz poszedłem spać gdy za oknem mogłem już dojrzeć promienie słoneczne. Cholerne pożeracze czasu :D

P.S. Wiedza na temat internetu daje sporo możliwości. Akurat nieco się znam na programowaniu stron internetowych i wiem w jaki sposób nieco podrasować kod odpowiedzialny za grę. Można więc obok dwóch pasów lotniska Heathrow dodać cztery z Madrytu, pozmieniać umiejscowienie punktów nawigacyjnych czy zasady poruszania się samolotów. Oj gmatwa to całą sprawę :D