czwartek, 30 sierpnia 2012

Obniżania poziomu lotów ciąg dalszy

W zasadzie fotka nie wymaga żadnego komentarza. Może tylko dla jasności jeśli ktoś się wczoraj na nią nie natknął. Jest to autentyczne zaproszenie na dzisiejszą konferencję prasową Ryanair. Patrząc na jakim poziomie aktualnie odbywa się "kokoszenie" w Modlinie Ryanair i Wizz Air aż boję się pomyśleć jakich zagrań świadkami będziemy niedługo.
Ktoś chyba zapomniał że w biznesie lotniczym to jednak przede wszystkim o latanie powinno chodzić...

Fotka zaczerpnięta z Aerobloga.

sobota, 25 sierpnia 2012

Zbrojenie w zabawki

Tambylstwo dla samego tambylstwa chyba dobiegło końca. Wyjazdy moje nie mają już bowiem charakteru tak spontanicznego jak kiedyś – z plecakiem zawierającym tyle par bielizny na ile się jedzie dni, czy bez jakiejkolwiek wcześniejszej lektury przewodników książkowych. Jakiś czas temu zaczął się natomiast okres zbrojenia w gadżety. Niektóre z nich wymuszone codziennością jak telefon – tutaj przy okazji zaopatrzony w odpowiednie oprogramowanie – czy pendrive – na którym akurat można na wszelki wypadek zgrać karty pokładowe na planowane loty czy rezerwację pokoju hotelowego. Pozostałe natomiast w mniej lub bardziej bezpośredni sposób dotyczą podróżowania i spraw stricte z tym związanych.
Po zeszłorocznych problemach z aparatami fotograficznymi powziąłem mocne postanowienie że nadszedł czas na lustrzankę. Fotografia zaczęła mnie bowiem coraz bardziej interesować a głupio wracać z wypadu na inny kontynent i potem przez tydzień siedzieć nad przerabianiem każdej z trzystu wybranych, nie najlepszej jakości fotek. Do tego kolejne trzy dni trzeba dodać na siedzeniu nad ręczną geolokalizacją w Panoramio zastanawiając się czy aby na pewno dana fotka była zrobiona na tej ulicy? Zatem raz się żyje. Jak teraz nie zacznę to już nigdy się za to nie zabiorę :-)
Tak więc postanowiłem zainwestować w coś lepszego. Swojego Canona z dwoma obiektywami kupiłem niemal pięć minut przed wyjazdem na Bornholm. Fotografowanie tam opierało się więc na szukaniu "po omacku" i w 90% na automacie. Koniec końców z 1300 fotek w miarę sensowną jakość prezentowało może 300. Niemniej kilka z nich zaparło dech w piersiach.
To niesamowite jakie możliwości daje dzisiejsza technologia – od dokładnego planowania podróży zaczynając, na fenomenalnej jakości fotografiach i możliwością odtworzenia całej drogi z dokładnością do kilkudziesięciu centymetrów kończąc. Do tego internet umożliwiający poznanie ludzi z całego świata którzy akurat zwiedzili podobne miejsca. W dzisiejszych czasach życie w dużej mierze opiera się na technologii i gadżetach. Nie inaczej sprawa ma się w podróżowaniu. Swoją elektroniczną gadżetomanię rozpocząłem stosunkowo niedawno, ale już teraz widzę potencjał na sporą rozprawkę do napisania w przyszłości.
Poniżej pojedyncze fotki z ostatniego wypadu - jako przedsmak przewodnika który kończę właśnie pisać :-) 


wtorek, 14 sierpnia 2012

Cenowy twister

Świat pełen jest sprzeczności. Wyliczać je można w nieskończoność, ale podczas zakończonej niedawno wizytacji Bornholmu zastanawiała mnie jedna dotycząca kosztów wyjazdów. Ciekawe bowiem że kraje basenu Morza Śródziemnego do których latem oraz zimą mkną nieprzebrane tabuny samolotów czarterowych, są opcją akceptowalną finansowo również dla portfela niezamożnego turysty z Polski. Tamtejszą główną atrakcją jest oczywiście pogoda – prawie zawsze udana i ciepła. Do tego dochodzi historia danego miejsca i z racji potężnego rynku turystycznego również niezliczone atrakcje specjalnie dla niego utworzone.
Na drugiej szali są natomiast zimne kraje północne – Skandynawia, Wielka Brytania z Irlandią czy Islandia. Dobra pogoda przez większość roku jest tam efektem loterii. Zimą w bardziej północnych rejonach ciekawostką może być słusznej ilości śnieg, w bardziej południowych czy Atlantyckich natomiast – cóż, jedynie wiatr, plucha i szarość. Ruch turystyczny w tych krajach nie powala, w końcu nasz gatunek jest ciepłolubny i tylko nieliczni wariaci preferują marznięcie. Jednak to te zimne i wydawać by się mogło mało atrakcyjne turystycznie kraje są zazwyczaj opcją dużo bardziej obciążającą turystyczne portfele. Nie mówię tutaj o kosztach dojazdu – dzięki konkurencji i sporej emigracji do części Norwegii, Szwecji czy Wysp Brytyjskich możemy się dostać w bardzo akceptowalnej cenie. Chodzi mi o koszt życia na miejscu, które nawet w opcji oszczędnej jest dużo większy niż w krajach na południu kontynentu. Zaskakujące jest bowiem że za pięć nocy spędzonych w schronisku młodzieżowym na Bornholmie trzeba było zapłacić niemal tyle, co w całości kosztował mnie czterodniowy wyjazd do Maroka. Dodam że pod pojęciem w całości mam na myśli wyżywienie, transport, pamiątki i nocleg wliczając w to jedną noc w trzygwiazdkowym hotelu w Bolonii. Ale cóż, dla różnorodności czasami trzeba się wykosztować. I tak było fajnie a pomimo słabych prognoz pogody wcale się nie zmarzło :-)