poniedziałek, 5 października 2015

Teraz albo nigdy

Podróże to wymysł cywilizacji. Kiedyś, były efektem przymusu - z powodu warunków pogodowych, głodu czy represji politycznych. W ewentualności potrzeby wynikającej z przekonań - czyt. pielgrzymi, lub rozkazu - wyprawy wojenne. Podróże takie jakie dziś znamy, są możliwe dzięki zdobyczom cywilizacyjnym. Dzięki przyspieszeniu tempa umożliwiającemu nawet trzydniowy wypad do Maroka, dzięki dobrobytowi finansowemu pozwalającemu za to wszystko zapłacić, dzięki przepływowi informacji pokroju przewodniki turystyczne, opinie internetowych znajomych, serwisy pozwalające na rezerwację miejsc noclegowych, oraz gps z pomocą którego na miejsce dostaniemy się bez żadnego błądzenia. Dziś podróże są formą stosunkowo prostego hobby, spędzania wolnego czasu. Służą rozrywce, karmieniu własnych zainteresowań i pasji, potrzebie spotkania się z bliskimi lub dalszymi sercu osobami. Jeśli obracasz się we względnie dobrze stojącym finansowo i rozwiniętym kulturowo towarzystwie, podróże nie są tam niczym nadzwyczajnym.

Jak we wstępniaku do komiksów o Asteriksie, tak samo tutaj można zadać pytanie czy podróżować można wszędzie? Otóż nie, istnieje bowiem taka mała osada galijska... OK, na poważnie. Nie można wszędzie, ponieważ nie wszystkie miejsca są na takim etapie rozwoju cywilizacyjnego, lub nie sprzyjają znanemu u nas dobrobytowi i cywilizacji. No bo... właśnie, polityka. Wiele osób za przepiękny kraj uznaje Rosję, a Moskwę czy Sankt Petersburg za miejsca tak samo godne odwiedzenia jak Rzym, Wenecja czy Paryż. Jednak szczerze wolałbym się teraz tam nie pojawiać z Polskim paszportem. OK, wiem, nagonka medialna zarówno z jednej jak i drugiej strony ma za zadanie szokować a nie opisywać aktualną rzeczywistość, jednak szczerze wielu z nas tej nagonce w jakiś sposób ulega i nie bez powodu nasze wzajemne postrzeganie jest aktualnie najgorsze od wielu dziesięcioleci.

Właściwy moment... Jakiś czas temu zostałem zarażony tematem Iranu. Miejsca, którego się bałem, nie znałem, nie rozumiałem i generalnie stanowiło spore wyzwanie dla mojego jestejstwa. Jest więc wstępny plan, aby bardzo niedługo wylądować na ziemiach tego rozległego kraju i stąpać po nich w trakcie nieco wydłużonego urlopu. Na szczęście z pomocą przychodzi tutaj postępujące odprężenie stosunków politycznych między Iranem a naszą częścią cywilizacji. Dzięki temu kilka spraw może będzie łatwiejszych, może na miejscu będzie nieco bezpieczniej. Może to tylko moje złudzenia, ale pozwalają one patrzyć na plan z większą ufnością niż jeszcze dwa lata temu. Może więc poczekać jeszcze dwa lata?

W tej kwestii mam spory problem. Sytuacja w Świecie arabskim i na całym Bliskim wschodzie jest bowiem piekielnie skomplikowana i dynamiczna. I nie chodzi tutaj tylko o kwestię tzw. państwa islamskiego, napięć między Izraelem a krajami muzułmańskimi, czy wybuchające co jakiś czas wiosny ludów (vide Egipt, czy nawet niepokoje wewnętrzne w Turcji i samym Iranie). Do tej już zagmatwanej sytuacji dochodzą spory sąsiedzkie - choćby rysująca się ale już bardzo zacięta rywalizacja pomiędzy Arabią Saudyjską a Iranem. Widać to w podejściu do Syrii i Jemenie, gdzie pomoc tych krajów jest skierowana bardziej przeciwko sobie niż dla wsparcia sojuszników. Widać to po ostatnich bardzo mocnych politycznych wypowiedziach strony Irańskiej w kontekście tragedii jaka miała miejsce podczas tegorocznego hadżdżu.

Smaczku całej sytuacji dodaje ostatnie zaangażowanie się na Bliskim wschodzie Rosji. Zwłaszcza że Państwo to pomimo agresywnej polityki wobec w zasadzie całego świata, próbuje swoje zaangażowanie reklamować jako element spajający. Początkowo twierdzili że są tylko aby doradzać, niby żeby tylko walczyć z tzw. państwem islamskim, ale jednak ich celem jest wspieranie politycznego, mimo wszystko, reżimu. Ciekawa jest w tej sytuacji reakcja Iranu, tradycyjnie sojusznika Rosji i Syrii, który niby z automatu popiera obecność Rosji (czyli wzmocnienie potępianej przez większość świata strony konfliktu a tym samym wydłużenie go w czasie) ale wypuszczając co jakiś czas informacje, że tego poparcia mimo wszystko nie ma.

Sam Iran to również ogromnie sam w sobie skomplikowany wątek. No bo tak, mamy ocieplenie stosunków politycznych z zachodem i przygotowania do polepszenia stosunków gospodarczych. Tylko że zmiana relacji od razu spotkała się z gwałtowną kontrreakcją zarówno piekielnie zaniepokojonego całą sytuacją Izraela jak też wspomnianej wcześniej Arabii Saudyjskiej, która nawet zapowiedziała rychły zakup technologii nuklearnej. Do tego poprawa stosunków poprawą stosunków, należy pamiętać też że Iran kilkukrotnie zobowiązywał się do przestrzegania podpisywanych umów, nierozwijania potencjału atomowego (lub tylko dla celów energetycznych) a potem i tak robił co chciał. Czy jest więc podstawa aby wierzyć że aktualne ocieplenie przyniesie jakieś realne zmiany? Czy nie będzie tak że w tym aktualnym wielkim dynamizmie za kilkanaście miesięcy władze w Iranie nie staną się nagle wrogiem numer jeden?

Cóż, Świat arabski jest dla nas czymś niezrozumiałym i strasznie skomplikowanym - pewnie dlatego tak wiele krajów boi się ostatniej fali emigrantów/uchodźców. Moja amatorska analiza geopolityczna zapewne kwalifikuje się gdzieś pomiędzy bajki a radosne widzimisię. Jednak nie ukrywam że w tej plątaninie niezrozumienia, niepewności i niejasności zauważam pewną lukę sprawiającą, że w mojej opinii najbliższe kilkanaście miesięcy daje najdogodniejszą od wielu lat możliwość odwiedzenia Iranu. Jeśli po tym czasie sytuacja będzie się poprawiać to tym lepiej. Jeśli jednak zacznie się pogarszać, to mam nadzieję że będzie to miało miejsce po ew. naszym tam wyjazdem. Podróże mają bowiem być pożywką dla myśli. Służą oglądaniu nieznanemu, poznawaniu rzeczywistości niewidzianej na co dzień. Miejsca kompletnie nieznane, co więcej, których obraz jest zakłamany przez medialny przekaz, to bodaj najlepszy cel na taką podróż, prawda?

Zatem teraz albo nigdy. Okres przyswajania się z tą myślą minął, czas zacząć przygotowania. Tylko tak sobie pomyślałem, że tych teraz albo nigdy jest wiele. Podróżując po kontynencie taka zasada obowiązuje podczas szukania biletów atrakcyjnych cenowo. Było OLT - latało się na krajówkach. Wizz Air otworzył Budapeszt, Islandię czy Skavstę - kombinowałem z tymi kierunkami, zanim usłyszy o nich za dużo osób i ceny będą wyższe. W Warszawie zaczęła się wojna cenowa o Paryż (LOT, Airfrance, Transavia, że o Beauvais Wizz Air nie wspomnę), to wiele osób woli za 200 złotych polecieć linią tradycyjną niż Ryanair z Modlina. Wizz Air permanentnie oferuje tanie loty do Norwegii - zacząłem wkręcać się w trekking i camping na łonie natury.

Jednak wszystko to co wymieniłem powyżej jest wewnątrz naszej cywilizacji zachodniej. Podczas łączenia kultur do zdania dochodzi też sytuacja geopolityczna. Iran in plus. Trzeba się też pospieszyć z Kubą. Nie ze względu na to że relacje mogą się pogorszyć. Wprost przeciwnie, ze względu na napływ nowych technologii i turystów którzy w ciągu kilku lat zadepczą ten mimo wszystko jeszcze skansen. Z podobnych względów trzeba się spieszyć z Tybetem. Oraz całą wschodnią Azją, która niestety po prostej zmierza w stronę jakiegoś tam konfliktu zbrojnego. Na jakiś czas na bok trzeba natomiast odłożyć Rosję, Egipt czy Turcję. Na szczęście w planach mam jeszcze jakieś 50 lat życia, więc jest nadzieja że każde miejsce nieosiągalne otrzyma swój status teraz albo nigdy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz