Początek roku był dość intensywnym miesiącem pod względem wyjazdów. Udało mi się bowiem dwukrotnie odwiedzić Dortmund (drugi raz kilkanaście godzin temu) a opisany jako "paszportowy" wypad ostatecznie celował we wschodnie Maroko. Niby tylko trzy dni i bez żadnych przebojów jakie teraz można napotkać w Egipcie, Tunezji bądź możliwe że niedługo również w Maroku i Algierii. Jednak mimo to wyjazd był pełen wrażeń, wspomnień i przemyśleń. Dziwny to bowiem kraj, mimo wszytko dzieli nas spora różnica kulturowa - żeby wręcz nie powiedzieć cywilizacyjna. Koniec końców, na szczęście, mamy już jakieś doświadczenie w wyjazdach. Wiedzieliśmy jak podchodzić do niektórych spraw i potrafiliśmy się odnaleźć przy czasami niesprzyjającym zbiegu okoliczności. Nie pojechaliśmy tam bowiem siedzieć na słońcu, chociaż te w pierwszy dzień świeciło wręcz bosko :-) Szkoda jednak że budynki tam są nieogrzewane i później zaczął wiać zimny wiatr - czego efektem tytułowe grzanie się powinno być ujęte w dużym cudzysłowie. Niecały tydzień po powrocie dopadła mnie więc tradycyjna optymistyczna grypa. Tradycyjna, ponieważ jak zawsze zimowy skok temperatur w okolice 12℃ powoduje u mnie chęć do przesadzania w "wiosennych wariactwach" (np. nocne moczenie nóg w oceanie i popijanie winem).
Ale wróćmy do rzeczywistości. Właśnie skończyłem obrabiać fotki i wrzucać je na serwis Panoramio. Dużo czasu zajęło, ale również niemało tego materiału udało się zebrać. Niemniej nadchodzi czas na kliknięcie jakieś relacji i przewodnika. Chwilowy brak większych planów wyjazdowych powinien ten proceder nieco przyspieszyć :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz