piątek, 21 października 2011

Ryanair otwiera bazę w Polsce!

OK, stało się. Po szumnych wtorkowych artykułach na prawie każdym lotniczo zorientowanym serwisie internetowym można było odnieść wrażenie że w Polsce nie ma nic innego oprócz Ryanair. Euforia pojawiła się po konferencji prasowej gdzie linia zapowiedziała że chciałaby latać do Modlina. Tak naprawdę to do wersji znanych już od przynajmniej trzech lat dorzucone w tym tygodniu zostały bardziej lub mniej konkretne liczby (lub dokładniej życzenia co do ich ewentualnej wartości) oraz mapka opcjonalnych połączeń która miejscami wyglądała jak efekt losowo porozkładanych na kontynencie kropek i linii łączących je z Warszawą. Jednak jakoś prawie każdy z serwisów zapomniał o sprawie kluczowej - sama linia potwierdziła że nie ma jeszcze nawet zakończonych negocjacji co do kształtu umowy z Modlinem. Czyli w wariancie pesymistycznym może z tego nawet nic nie wyjść, co nie przeszkodziło większości portali aby o bazie pisać w trybie niemal dokonanym ;)

Niespodzianką natomiast okazał się następny dzień. W euforii Modlina przeoczono bowiem gdzieś informacje o zaplanowanej na środę konferencji prasowej we Wrocławiu. Pierwsze przecieki o niej pojawiły się w weekend - happy berzdej - w moje urodziny ;) Niedługo później w konspiracji moje źródełka po obu zainteresowanych stronach wylały garść szczegółów i na kilka dni przed faktem wiedziałem czego należy się spodziewać. Okazało się bowiem że bez rozgłosu, jasno, szybko i konkretnie dogadano się z Ryanair i na mapie przewoźnika pierwsza czerwona kropka w Polsce została umieszczona właśnie we Wrocławiu. W środowy poranek koleżanka napisała do mnie maila że się właśnie dowiedziała, ale sama nie wie czy wbrew większości warto Wrocławiowi gratulować? W jakimś sensie podzielam jej obawy...

Każdy kto obserwuje rynek lotniczy wie co bowiem oznacza Ryanair. Jest to linia strasznie zaborcza, dążąca do zmonopolizowania rynku co osiąga wprowadzając zazwyczaj na pole bitwy bardzo silne armaty bojowe. Wszystko to jeśli tylko widzi w swoim działaniu jakiś dalszy zysk, bądź ot tak akurat chce. W ten sposób dostaje się każdemu. Przykładowo - od dwóch lat Wizz Air nie ma spokoju w Gdańsku, Poznaniu czy na Litwie. Ryanair wzmaga tam konkurencję swoimi nowymi kierunkami. Gdy Wizz osiadł z jednym samolotem w Wilnie, chociaż Ryanair posiada bazę w niedalekim Kownie - otworzył również kilka połączeń do Wilna. Warto wspomnieć, że prawie każde było pośrednim lub bezpośrednim duplikatem wcześniejszej trasy konkurenta. W styczniu tego roku polecieliśmy do Oujdy tylko dlatego, że na tym kierunku z Charleroi (jednej z większych baz Ryanair) za dobrze radził sobie czarterowy Jet4you. Z jednej strony fajnie - konkurencja obniża ceny a my mieliśmy okazję pierwszy raz znaleźć się w Maroku. Niemniej niewiele przewoźników jest w stanie podjąć się walki i wygrać z wyniszczającą konkurencją preferowaną przez linię z Irlandii. Koniec końców przeciwnik sobie odpuszcza, co zazwyczaj doprowadza do monopolu i dalszym efekcie - dyktatem warunków przez Ryanair.

Tego właśnie obawiam się w przypadku otwierania w Polsce baz Ryanair. Zeszłoroczny przykład Wrocławia pokazał jakie tego mogą być skutki. Imponujący wzrost w liczbie rotacji i otwieraniu atrakcyjnych kierunków spowodował mnóstwo tanich biletów i świetnych możliwości przesiadkowych. Niemniej tylko przez pół roku. Później nastała bardzo chuda zima - skasowano całą Hiszpanię, z bodaj dwunastu tygodniowo lotów do Włoch pozostały dwa do Bergamo, wyleciał i tak marny pod względem częstotliwości Hahn i Weeze. Częściowo winna za ten stan rzeczy jest zmiana w strukturze (także własnościowej) Wizz Air, częściowo zepsucie dość wiarygodnego planu stabilnego rozwoju siatki zafundowane przez konkurencję ze strony Ryanair. Trochę boję się że powtórka z rozrywki będzie teraz znów we Wrocławiu a w niedalekiej przyszłości również na innych lotniskach.

Na potwierdzenie obaw nie trzeba długo czekać. Ryanair przy okazji bazowania jednego ze swoich samolotów zapowiedział uruchomienie lotów m.in. do Malmö i Beauvais. Znawcy lokalnego rynku wiedzą że strzałem w dziesiątkę okazało się niedawne uruchomienie przez SAS połączenia do Kopenhagi (teraz niemal siedem rotacji tygodniowo). Ryanair do Kopenhagi nie lata, ale przy różnicy cenowej rzędu minimum 250 złotych część z pasażerów będzie wolała nadłożyć nieco czasu i drogi aby przez most przeprawić się z Malmö prosto do Kopenhagi. Beauvais to jeszcze bardziej wysublimowany kwiek wbity Wizz Air. Rejsy ustawiono bowiem we wtorki, czwartki i soboty. W opublikowanym na chwilę przed konferencją rozkładem lotów Wizz Air z Wrocławia okazuje się, że przewoźnik ten na to samo lotnisko chce latać w niedzielę i znów w czwartek. Cóż, historia pokazała już dwukrotnie kto jest bardziej skłonny do zmiany terminu lotów aby nie kursować na to samo lotnisko w ten sam dzień. Tylko że teraz dla Wizz Air-a nie będzie to takie łatwe zadanie. Przewoźnik ten maszyną z Wrocławia operuje bowiem na lotach z Dortmundu do Łodzi, Oslo-Torp do Rygi i Eindhoven do Belgradu. Żonglerka godzinami lotów i częstotliwościami rejsów jest więc utrudniona i w tym przypadku nie obejdzie się bez gruntownej przebudowy całego rozkładu dla Wrocławia.

Do czego zmierzam w dzisiejszym wpisie, to są obawy na próby monopolizacji rynku w Polsce przez Ryanair. Wiadomo że już sama obecność tego przewoźnika na danej trasie jest dla innych linii piekielnym zagrożeniem. Nawet jeśli godziny lotów są mniej atrakcyjne a w końcowym rozrachunku ceny za bilet droższe, to już sama legenda otaczająca Ryanair umiejscawia ją niestety na pozycji dominującej. Dlatego o wiele trudniej w takiej sytuacji będzie skłonić do przylotu innych przewoźników. Mowa tutaj zarówno o potencjalnych nowych samolotach Wizz Air, jak też innych liniach dowożących do swoich hubów. Pomijając Warszawę, bardzo trudno bowiem o obecność na polskich lotniskach innych przewoźników nisko-kosztowych typu Vueling (choćby baza w Amsterdamie czy Tuluzie), easyJet (Belfast, Edynburg, Szwajcaria, Lyon, Rzym), Air France (nisko-kosztowa baza w Marsylii), airberlin, Germanwings, że o sieciowych sąsiadach typu Finnair, Austrian, KLM, British Airways czy airBaltic nie wspomnę.

Natomiast co do Wrocławia, to wczoraj pojawił się rozkład pracy przeznaczonej pod bazę maszyny. Chociaż doszło sześć nowych tras - trzeba przyznać że bardzo atrakcyjnych jak na siatkę z Polski - to Ryanair nic się nie zmienił w polityce częstotliwości. Oprócz Beauvis i Malmö wszystkie kierunki będą realizowane na dwóch lotach w tygodniu. Jest to w jakiś sposób zrozumiałe, w końcu Bournemouth zostało zdjęte z rozkładu ponad dwa lata temu, Treviso z Warszawy i Katowic okazało się mało zadowalające dla Wizz Air a Kreta i Malta to kierunki stricte wakacyjne i pochłaniające sporo czasu pracy maszyny. Jednak najbardziej zabolało mnie w tym wszystkim pozostawienie słabej częstotliwości na trasach do portów "przesiadkowych" typu Charleroi, Bergamo czy Bolonia. Jednak w tej kwestii nieco lepiej wypada polityka Wizz Air który przy rozbudowie baz inwestuje przede wszystkim w oferowanie na otwartych już trasach a zdecydowanie fajniej wygląda to u easyJet airberlin czy Vueling.

Oczywiście co do Ryanair, nie należy się smucić z jego obecności w Polsce. W końcu to ta linia bardzo mocno wpłynęła na rozwój świadomości lotniczej w naszym kraju. Może nieco wypaczonej świadomości, jednak nie da się podważyć że teraz latamy dużo więcej, drożej i w coraz to bardziej wyszukane miejsca. Warto jednak pamiętać że im więcej konkurencji na solidnych fundamentach bytowych ma Ryanair, tym lepiej dla siatki połączeń danego lotniska i cen biletów. Warto więc dbać o mniejszych przewoźników obecnych w naszych okolicach, ponieważ niejednokrotnie już się zdarzało że ich oferta była w jakiś sposób bardziej atrakcyjna. Warto więc szukać i w trakcie wymyślania kolejnych celów podróży nie kierować się wyłącznie opcją Ryanair.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz