sobota, 18 lutego 2017

Przebazowanie

W trakcie ostatniej dłuższej ciszy na blogu, w mojej tambylczej rzeczywistości zaszła jedna duża zmiana, o której powinienem był się z Wami podzielić. Owszem, od października nie byłem zagranicą w celach turystycznych. Ale nie o to akurat mi chodzi.

Otóż w trakcie pierwszego wypadu w norweską dzicz (relacja: Due North - Na północ), podczas przesiadki na lotnisku w Gdańsku udało mi się zawrzeć pewien fajny deal. Odstąpiłem wtedy na noc kanapę, na której akurat siedziałem i czytałem gazetę. Efekty tego odstąpienia otaczają mnie do dziś, a jednym z tego skutków była moja listopadowa przeprowadzka do Warszawy :D

Pamiętam, gdy cztery lata temu szukałem pracy, stwierdziłem że raczej ograniczam się do mojego Wrocławia. Ba, niedługo później kupiłem tam mieszkanie. Jednak czasami rzeczy niemożliwe zadziewają się szybko i bez wielkiego żalu. Tak więc mieszkanie stoi sobie puste i czeka na weekendowe odwiedziny, przywiezione z Tunezji djembe i rower wyjechały do Warszawy, a ja właśnie kończę okres próbny w pierwszej tutaj pracy.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym tej przeprowadzki nie rozważał w kontekście latania. Zatem mamy świetną miejscówkę, skąd na lotnisko Chopina dojeżdżamy autobusem w 20 minut. Pracę mam pod nosem - jedną stację kolejki od lotniska. Dzięki uruchomieniu przez Ryanair krajówek na główne lotnisko Warszawy, bezproblemowo mogę więc latać do Wrocławia na weekendy, z porannym powrotem bezpośrednio do biura. Wiele więc nie straciłem.

Zyskałem za to ponad dziesięciomilionowe lotnisko. Główny hub PLL Lot, który mimo wszystko wciąż bardziej przychylnie patrzy na pasażera z Warszawy, niż z innych portów, których powinien przyciągać na rejsy przesiadkowe. Fakt ten widać w naszych aktualnych planach - dzięki szalonym środom w weekend lecimy do rodziny Doroty w Rzeszowie, na majówkę kierujemy się w stronę Ljubljany a jeden z lipcowych weekendów spędzimy w Połądze na Litwie. Niestety tegoroczny urlop szybko nam się kończy, więc oprócz stricte weekendowych strzałów - obserwuję sobie Zieloną Górę, Kijów i Koszyce - na wiele więcej w tym roku bym nie liczył.

Oprócz PLL Lot pozostaje jeszcze duża baza Wizz Air. Ze sporą radością przywitaliśmy starą już informację o planowanym wrzuceniu do pudełka siódmego różowego cukierka, oraz uruchomieniem połączeń do m.in. Santander, Lyonu, Nicei, Bukaresztu, Bratysławy czy Wilna. Do tego dochodzą oferty Norwegian, czy szeregu innych liniowych przewoźników, którzy co jakiś czas potrafią zaskoczyć promocją, lub atrakcyjnymi czasowo przesiadkami.

Koniec końców jest także - zapomniany nieco od czasu przeniesienia krajówek na lotnisko Chopina - Modlin. Może nie jest on pierwszym wyborem w moich planach, jednak mimo wszystko spora siatka połączeń Ryanair, pewnie niejednokrotnie wspomoże nasze krótkie wypady z wykorzystaniem minimalnej liczby dni urlopowych. Przykładowo latem można na całą niedzielę polecieć do Bergamo - fajna opcja na zaliczenie Bresci, Verony, lub szybkiego wypadu nad jezioro Como. Charleroi też kusi kilkoma połączeniami dziennie z wylotem rano Wizz Air i powrotem wieczorem Ryanair. Zresztą późne loty z Bergamo/Charleroi fajnie nam się układają na powroty z Tirany lub Podgoricy, nad czym będziemy się zastanawiać w tym roku :-) 

Zatem okres przejściowy powoli się kończy. Wstępnie się tu ułożyłem, nieśmiało zaczyna być słychać coś o wiośnie, trzeba więc się zaktywizować. W ilości lotów rok 2016 raczej nie zostanie przebity. Trochę zaburzone statystyki - ponieważ nie dotyczące wyłącznie całego roku - mówią, że w przeciągu 14 miesięcy (wrzesień 2015 - październik 2016) odbyłem 70 lotów, a poza domem spędziłem 147 nocy. Zeszłego lata Dorota miała taki okres, że 10 weekendów z rzędu spędziła poza Warszawą. Gdy teraz będzie łatwiej transportowo, myślę że jesień 2017 również przywitamy lekkim przemęczeniem ;)

piątek, 17 lutego 2017

Nowa mapa na blogu

Eh... post ten napisałem już chyba z pięć razy. A bo mapa była na ukończeniu, bo wrzucę ją przy okazji info o przebazowaniu, albo w ramach noworocznych pozdrowień. Niestety nic takiego nie miało miejsca. Śmieję się, że dopiero kontuzja, jaką odniosłem na stoku narciarskim w zeszły weekend (w efekcie czego przebywam na zwolnieniu lekarskim), pozwoliła na znalezienie kilku wolnych chwil i dociągnięcie tematu do końca. Zatem tak, blog otrzymał zupełnie nowy mechanizm mapy. Choć zmienił się jej adres docelowy (niestety mechanizm Bloggera nie wspiera aktualnych technologii i musiałem ją wynieść poza oficjalną przestrzeń Tambylczego bloga), to niezmiennie znajdziecie ją pod obrazkiem na górze prawej części bloga.

Czemu jestem nią aż tak podekscytowany? Ano temu, że stara była co najmniej przestarzała, a w niektórych miejscach działała wręcz wadliwie. Nowa mapa została napisana od zera, dzięki czemu przysłużyła się praktycznej nauce nowszych technologii, które postanowiłem poznać przed podjęciem nowej pracy - o przebazowaniu napiszę niebawem w innym poście. W ten sposób jestem w stanie choćby tworzyć fajne filtry i automatycznie aktualizować statystyki.

Przykładowo bardzo bawi mnie przeglądanie miejsc odwiedzonych tylko w jednym roku. Zaznaczenie jednego tylko kraju pokaże miejsca, oraz odbyte w nim loty krajowe. Nie spodziewałem się nawet że mam już tyle krajówek po Polsce, a w Hiszpanii i Włoszech odwiedziłem ponad 40 miejsc :-) Ciekawie prezentuje się też połączenie dwóch krajów, które oprócz znajdujących się tam miejsc, pokazują odbyte pomiędzy nimi rejsy. Ciekawostką jest para Norwegia - Polska, gdzie z - w większości - dwóch lotnisk na północy, wychodzi sześć kresek, na pięć lotnisk w Polsce.

Oczkiem w głowie stała się natomiast nowa zakładka - statystyki. Przez większość czasu, oprócz mapy blogowej, gdzieś tam w domowym zaciszu tworzyłem bowiem inną siatkę wspomnień - w programie Google Earth. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że ręczne prowadzenie statystyk jest bardzo narażone na błędy, a powtarzanie prac na blogu i w programie - pozbawione sensu. Dlatego postanowiłem ograniczyć się do jedynego źródła prawdy, rozszerzając go o statystyki miejsc, krajów, linii lotniczych, typów samolotów, jak też plany na przyszłość.

Oczywiście mapa, podobnie jak jej poprzednia wersja, również połączona jest z treścią tego bloga. Zatem wszędzie gdzie można, zawiera ona linki do relacji, przewodników, czy innych artykułów. Cyklicznie uzupełniam ją również o nowe zdjęcia, które wrzucam do Google Photos. Dodatkowo w dymkach lotniskowych dodałem listę odbytych lotów z danego portu, razem z ilością rejsów na wskazanym odcinku. Dla mnie stało się to źródłem kilku ciekawostek, przykładowo nie wiedziałem, że z Wrocławia na Modlin leciałem aż 24 razy :D

Zatem oto ja, życzę miłej lektury.