czwartek, 5 listopada 2015

U innych przewoźników też ciekawie, czyli antyprzejrzystość internetowej sprzedaży

Przeglądając ostatnie wpisy na blogu można odnieść wrażenie że jestem strasznym Ryanairowym hejterem. To też :D Jednak żeby zachować jakieś pozory równowagi dziś opiszę kilka ciekawszych przykładów według których u konkurencji tego przewoźnika usability też nie jest najważniejszym celem.

Wątek dotyczący easyjet powstaje na bazie wspomnianego w poprzednim wpisie wyjazdu do Aten. Okazało się bowiem że zamiast na Modlin i jechanie do Warszawy tylko na nocleg, lepiej będzie nam lecieć do Berlina, aby po dwóch godzinach busem spod lotniska ruszać w stronę Wrocławia. A że w styczniu generalnie ceny są fajne, to jedziemy.  Do niedawna bilety w easyjet kupowało się na tzw. patent krakowski. Czyli dla mojego przykładu należało wyszukać lotu z Krakowa do miasta w strefie euro, zaznaczyć a następnie dodać docelowy lot z Aten do Berlina. Po dodaniu tego rejsu należało skasować odcinek z Krakowa, przez co cena nadal była wyrażona w złotych. Patent ten miał na celu zaoszczędzenie kilku procent. Jeśli bowiem już na samym początku zaznaczyłem lot z Aten, cena podana była w Euro a przewalutowanie jej na stronie na złotówki dawało wynik o te właśnie kilka procent gorszy.

Generalnie decyzja dotycząca dat wylotu i trasy przeciągała się i po jakimś czasie musiałem sprawdzić aktualność cen. Damn, wszystkie ceny wzrosły o jakieś €10. No ale dobrze, podjęliśmy decyzję i mimo wszystko bookujemy. Znów ten sam termin, trasa i... ceny spadły... Po kilku próbach doszedłem do zdania, że cena dla jednej osoby jest wyższa niż cena za bilet przy zakupie dla trzech osób. Reguła ta dotyczyła wszystkich terminów na różnych trasach. Hm... dofinansowanie dla wycieczek wieloosobowych, jakaś rodzina plus czy co? ;) Nic bardziej mylnego. Okazało się bowiem, że easyjet bardzo sprytnie poukrywał transakcyjny haracz. Coś na wzór znanej w Ryanair płatności za płatność dokonaną niekoszerną kartą kredytową. Tylko że tam było to €5 za osobę za odcinek a w easyjet 65pln za kupno, niezależnie od tego ile osób i na ilu odcinkach. W mojej opinii zasadność takiej opłaty jest dyskusyjna, ponieważ jest nierównomiernie rozłożona na klientów (taka sama niezależnie od zakupów na sumę €20 czy €2000), oraz zdecydowanie nie odzwierciedla ponoszonych kosztów związanych z transakcjami finansowymi. Dlatego w mojej opinii haracz. Do niedawna opłata ta widniała jako coś osobnego. W Ryanair dodawana była - a jakże - na samym koniuszku procesu rezerwacji, w easyjet widniała po prostu jako nieunikniony dodatek. Jednak prawo unijne w pewnym momencie nakazało wyświetlanie ceny finalnej z wliczonymi wszelkimi niemożliwymi do uniknięcia opłatami już na samym początku rezerwacji. W Ryanair poszli nieco po rozum do głowy po prostu podwyższając stawki, w easyjet postanowiono zagrać z klientami w głupka.

Teraz wyjaśnienie o co chodzi. W chwili obecnej bilet na trasie Ateny - Berlin na 25.02 dla jednej osoby kosztuje €35,99. Przy rezerwacji dla trzech osób bilet kosztuje już €24,66 a dla pięciu €22,39. Skąd taki skok? Otóż sam goły bilet to koszt €19, kolejne €17 jest ukrytą w cenie opłatą transakcyjną. Jeśli zakup będzie dotyczył jednego biletu, jeden pasażer musi pokryć cały koszt, czyli €36. Jeśli zakup będzie dotyczył trzech pasażerów, dzielą oni koszt, przez co mamy €19 + (€17 / 3) = €19 + €5,66 = €24,66.
Różne ceny biletów w zależności od liczby pasażerów

Jeszcze większe zamieszanie wychodzi gdy na jednej rezerwacji chcemy kupić kilka lotów. easyjet zezwala na coś takiego poprzez przycisk Dodaj więcej lotów. Niestety jest spore ograniczenie - wszystkie rezerwacje muszą być na te same nazwiska. Ergo: do Aten lecimy we trójkę, okazyjnie z Krakowa do Hamburga na weekend chciałem lecieć sam. Plan więc upadł. Ale zwróćcie proszę uwagę na wredną ściemę ze strony easyjet, jakiej notabene dałem się uwieźć. Wybieram ten nieszczęsny odcinek Ateny - Berlin na 25.02 i klikam na sławetne Dodaj więcej lotów. Wyszukuję Kraków - Hamburg na 29-31.01. No kurczę, ceny piękne - 8PLN tam i 62PLN na powrocie. Czyżby tania ropa sprawiła że wracają czasy lotów za euro? Niestety, gdy zorientowałem się że nie jestem w stanie zmienić rezerwacji w taki sposób, aby do Hamburga lecieć samemu, propozycja z 70 sfinalizowała się dla mnie na poziomie 141 złotych - dwukrotnie więcej.

Okazało się bowiem, że dzielenie opłaty transakcyjnej dotyczy tylko pierwszego wyszukanego odcinka, ceny pozostałych w tym nie partycypują. Gdy z listy odcinków skasowałem Ateny - Berlin, wyskoczyło mi info o przeniesieniu opłaty, w cenach zrobiły się jakieś czary-mary i z lotów tak tanich że można by było polecieć choćby na piwo, otrzymałem stawkę nad którą już zacząłem się zastanawiać. Cóż, Unia nakazując wyświetlanie ceny końcowej chciała uratować mniej zorientowanych klientów przed różnymi gierkami głównie nisko-kosztowych przewoźników. Niestety w tym przypadku sprawy wzięły zupełnie inny obrót co zdecydowanie nie sprzyja budowaniu zaufania wobec marki. 

 Z pozostałych kwestii dotyczących rezerwowania u easyjet - mocno zaczyna mnie denerwować archaiczność ich strony internetowej (choćby data wybierana z rolety a nie przy użyciu kalendarza). Odnoszę wrażenie jak by brakowało im architekta systemu, który dbał by o najdrobniejsze szczegóły. W zamian tego nowe elementy są dodane aby były. Tu nagle wyskakuje mi jakieś okno z ofertami noclegowymi (nie najlepiej obrendowany silnik booking.com), tam trzecie zwrócenie uwagi że może jednak chciałbym kupić bagaż nadawany, ubezpieczenie albo wybór miejsca, następnie znów oferta booking.com, potem samochody aby w końcu przejść... na stronę zmuszającą mnie do zalogowania się lub stworzenia nowego konta klienta. OK, zatem przechodzimy przez cały proces przypominania hasła (w easyjet bilety kupuję raz na kilkanaście miesięcy) i wtedy owszem, moje dane kontaktowe są potwierdzone, niemniej muszę je jeszcze raz wpisać w sekcji pasażerskiej. A gdyby mi było mało klikania, to jeszcze obowiązkowo muszę wypełnić ankietę dającą znać linii z jakim typem pasażera mają do czynienia. Szkoda że nie ma opcji przyczyny podróży: aby zacząć was unikać następnym razem ;)

Tyle żali na temat easyjet. A jak sprawa wygląda u konkurencji? Cóż, Volotea na swojej wiecznie zwieszonej witrynie też reklamowała się biletami za €10. Warunkiem było jednak posiadanie konta supervolotea, które kosztuje - bagatela - €50 rocznie. W Vueling widzę bilet powrotny po €80, ale do tego dochodzi €10 opłat transakcyjnych (€5 na każdy odcinek) + €2,70 opłaty za płatność (ponad 3% intercharge!?). Wizzair ze swoimi  (w zasadzie zależnymi chyba od wielkości plam na słońcu lub widzimisię serwerowych chochlików) zmiennymi opłatami za priorytet, miejsce, kontami i kilkoma typami bagaży podręcznych oraz nadawanych to już kompletnie odleciał na inną planetę. Norwegian natomiast potrafi zdenerwować zmiennością rozkładów, gdzie niektóre regularne trasy, godziny i dni rejsów zmieniają niemal co dwa tygodnie. Co opiszę niedługo, w Airfrance nie opłaca się kupować biletów, ponieważ za te same rejsy kilkadziesiąt złotych taniej zapłaci się u pośredników. Natomiast bilet na rejs wykonywany samolotem CSA jest nieco droższy w samym CSA niż w powiązaną z nią umową Code share Air Europa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz