piątek, 7 maja 2010

Zamieszanie na kolejach w Polsce

Już przyzwyczaiłem się do tego, że każdorazowo w trakcie moich wyjazdów w kraju natrafia się jakaś ważna lub zaskakująca sytuacja z tematyki podróżowania. I znów próbując nadrobić zaległości w informacjach ogólnych nie mogłem wyjść ze zdziwienia, że jednak doszło do sytuacji wręcz nieprawdopodobnej! Chodzi oczywiście o zamieszanie na torach kolejowych, które obecne jest w Polsce od ostatnich kilku dni.
Ale o co chodzi? Ano o prywatyzację. Jak bowiem pisałem w styczniu we wpisie „Zmiany na rynku kolejowym w Polsce” w państwowym molochu jakim był PKP od kilku lat wreszcie zaczęło coś ruszać. W skrócie, celem przygotowania do niezbędnej prywatyzacji podzielono go na kilka spółek i wprowadzono odpowiednie plany działań na najbliższych kilkanaście miesięcy. Nieco ponad rok temu zmieniono kompetencje dwóch spółek kolejowych pozostawiając PKP Przewozy Regionalne obsługę wyłącznie dawnych pociągów osobowych, a wszystko włącznie i powyżej klasy dawnych „pośpiesznych” przesunięto do PKP InterCity. W ten sposób na torach miał zapanować status quo gdzie druga z wymienionych spółek miała obsługiwać połączenia dłuższe podwyższając często o kilkadziesiąt procent zwyczajowe ceny biletów, a pierwsza egzystować na dofinansowaniach ze strony województw i zajmować się niezwykle potrzebnymi, ale często nierentownymi połączeniami lokalnymi. Ale coś w tym misternym planie się nie udało, gdyż spółka Przewozy Regionalne wprowadziła klasę pociągów InterREGIO początkując tym samym realną konkurencję na Polskich torach. Ale gdy okazało się że pomysł ten jest niemałym sukcesem, przed spółką zaczęły się dwoić i troić wszelkie problemy. Co rusz dało się usłyszeć że zalega ona z rachunkami za dzierżawę kas biletowych, albo ma problemy z dofinansowaniami, bądź zwleka z opłatami za korzystanie z torów kolejowych. Ale przyznam się szczerze, że nawet nie wyobrażałem sobie, że dojdzie do takiej sytuacji, że PKP Polskie Linie Kolejowe, czyli spółka odpowiedzialna za infrastrukturę związaną z torami kolejowymi, zablokuje kursowanie składów jakiegokolwiek przewoźnika! A jednak tak się stało, szkoda tylko że w tak kiepskim stylu o jakim czytam w kolejnych doniesieniach prasowych.
I co dalej? No cóż, jak to zazwyczaj bywa przy restrukturyzacjach wielkich organizmów – pewne zamieszanie przez jakiś czas. Niby nic wielkiego się nie dzieje – w końcu jeśli pasażerowie na stacji kolejowej dowiedzą się, że upatrzone przez nich połączenie danego dnia akurat nie kursuje, to w ciągu najbliższych dwóch godzin powinni mieć możliwość dojechania powiększonym z tej okazji składem PKP InterCity. Szkoda tylko, że cena takiego biletu będzie zazwyczaj sporo droższa, a czas przejazdu na tym samym odcinku niekoniecznie szybszy. Ale czy taka sytuacja potrwa długo? Niekoniecznie, a wręcz może się jeszcze pogorszyć. Jak bowiem informuje środowy artykuł „Kolejne cięcia pociągów w czerwcu? Tym razem InterCity” na stronach poratalu www.wyborcza.biz
Tymczasem szykują się także cięcia w rozkładach jazdy pociągów spółki PKP InterCity, która oprócz ekspresów ma przede wszystkim pociągi TLK (dawne pośpieszne). Ten przewoźnik również zalega zarządcy torów z opłatami. Jeszcze we wtorek Zbigniew Szafrański mówił, że cięcia wejdą w życie 15 maja. Nie wykluczył, że wtedy może się zmienić lista odwołanych pociągów Przewozów Regionalnych. Wczoraj przyznał jednak, że na wniosek przewoźników ten termin może być przesunięty o dwa, trzy tygodnie. Paweł Ney, rzecznik PKP InterCity, poinformował, że przygotowana jest lista pociągów o najmniejszej frekwencji, których kursowanie zostałoby zawieszone. - Nie wykluczam, że stanie się to 1 czerwca - powiedział.
Przyznam się, że od pewnego czasu hobbystycznie przyglądam się zasadom panującym na rynku kolejowym, jako ciekawej opcji na tanie podróżowanie na krótkich odcinkach. I choć pomysł Przewozów Regionalnych wydaje się być ciekawy i ożywiający sytuację na kolejach w Polsce, to nie wiem czy do końca trafiony? Jak bowiem okazuje się, spółką tą władają wszystkie województwa, które składają się na jej finansowanie. To naturalne, transport regionalny, jakkolwiek niedochodowy, musi istnieć aby region się rozwijał. Jednak tak szczerze jak się ma składka województwa np. Podkarpackiego do linii łączącej powiedzmy Szczecin ze Słupskiem? Pewnym pomysłem i zresztą nieukrywaną alternatywą na wypadek upadku Przewozów Regionalnych są powstające co jakiś czas koleje regionalne zakładane przez kolejne województwa. Przykładem mogą być działające właśnie Koleje Dolnośląskie czy powstające Śląskie. W chwili obecnej uzupełniają one siatkę Przewozów Regionalnych, ale czy nie lepiej byłoby podzielić tą spółkę na mniejsze organizmy skupiające działalność na własnych regionach? A InterREGIO? Cóż, jeśli dany przewoźnik regionalny będzie w stanie uruchomić jakieś połączenie międzywojewódzkie, to czemu nie? Może nie będą to karawany pokroju Rzeszów – Wrocław – Szczecin, ale na rynku poprzez rozdrobnienie stworzony będzie większy ruch i zapewne większa konkurencja. A i przecież województwa wiedzą najlepiej jakich połączeń potrzeba w ich regionach najbardziej i jakie należy ewentualnie dotować.
Ale zakończmy już mój rozwód na temat „co by było gdyby...”. Fakt jest taki, że jest spore zamieszanie na kolei a opcjonalny koniec realnej konkurencji w postaci kolejnych prób zawieszenia klasy InterREGIO nie jest rozwiązaniem dobrym. W rynek kolejowy trzeba inwestować i wyprowadzić go z zapaści. I z pewnością nie powinno to polegać tylko na zbudowaniu kilkuset kilometrów torów szybkich prędkości „Linii Y” z których będzie się dumnym przez kolejnych kilkanaście lat. Przy okazji, w związku z ostatnim zagrożeniem chmurą pyłów wulkanicznych w komisjach Europejskich powrócił pomysł integracji siatek kolei szybkich prędkości kilku krajów tak, aby na wypadek zawieszenia lotów była dostępna alternatywa w postaci w miarę szybkiego i komfortowego transportu kolejowego poprzez teren Unii Europejskiej. Szkoda tylko, że pomimo planów „Linii Y” nie jest ona brana pod uwagę w tej siatce ponieważ najzwyczajniej nie dochodzi do granic naszego państwa. Owszem, urzędnicy urzędnikami, ale również nam, zwykłym tambylcom, mogłoby to poprzez szereg dogodnych przesiadek i połączeń przewoźników regionalnych dać szansę podróży w różnorakie zakątki kontynentu, do których ciężko jest się dostać linią lotniczą. Zobaczymy co się z tego wykluje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz