niedziela, 23 grudnia 2012

Problemy PLL LOT

Gdy opadły emocje po hurraoptymizmie związanym z przylotem dreamlinera ogólnopolskie media obiegła informacja o bardzo dużych kłopotach finansowych PLL LOT. A czy to coś nowego w ciągu ostatnich kilku lat - można szyderczo zapytać. W zasadzie nic nowego. Zastanowiła mnie jednak informacja dotycząca pomocy publicznej o jaką poprosiła linia - 400 milionów złotych w trybie natychmiastowym, półtora miliarda docelowo.
Oczywiście ot taka sobie przekazana pomoc publiczna w świecie unijnych regulacji jest niedozwolona. W skrócie - na ruch taki przyznawana jest zgoda jeśli zaprezentowany zostanie właściwy plan naprawczy sprawiający że podmiot stanie się dochodowy. Szczerze wątpię w taki plan. Jak informują media LOT otrzymał bowiem pomoc 11 lat temu. Ostatnie lata również nacechowane były różnorakimi zabiegami aby w firmę wpompować pieniądze w taki sposób, żeby Unia nie dopatrzyła się cech pomocy publicznej. Mowa tutaj o wydzielaniu różnych bytów które to następnie były sprzedawane spółkom zakładanym przez państwo. Do tego dochodziło sprzedawanie na potęgę wszelkich aktywów - udziałów w innych krajowych spółkach, nieruchomości i in. Jak widać działania te nie wyprowadziły PLL z dołka finansowego, dlaczego więc powinienem wierzyć że teraz się uda? Czy LOT czeka zatem przyszłość podobna do Malev?
Powiem szczerze, kwota 1,5 miliarda złotych przekazana na cele niby wyprowadzenia PLL na prostą jest dla mnie wręcz niewyobrażalna. Wikipedia twierdzi że firma zatrudnia jakieś 3000 pracowników. Daje to około 500 tysięcy złotych na utrzymanie jednego stanowiska! Równowartość pensji rzędu ponad 10 tysięcy złotych przekazywanej przez cztery lata i to bez gwarancji że kwota ta cokolwiek zmieni. Nie za dużo trochę? Z punktu widzenia mieszkańca na zachód od Warszawy - trochę tak. Powiem wręcz więcej, w mojej opinii jest to pompowanie wielkich funduszy w zabawkę którą pobawi się wyłącznie stolica. Obserwując bowiem ostatnie poczynania LOT można odnieść wrażenie że jest to bardziej Warszawska niż Polska Linia Lotnicza.
Weźmy bowiem możliwość lotów krajowych. LOT oferuje tylko połączenia bezpośrednie do Warszawy. Na trasach z Gdańska czy Wrocławia od wielu lat wykorzystuje pozycję monopolisty zaniżając podaż do takiego poziomu, aby niewielka firma nie mogła w akceptowalnych cenach wysłać swojego pracownika na delegację. W przypadku wyjazdów zagranicznych, często pojawia się problem nieprzemyślanych godzin lotu przez co nie ma szans aby złapać w Warszawie przesiadkę na rejsy w różnych kierunkach. W ten sposób PLL LOT pcha rynek natywny w obce ręce - zazwyczaj Lufthansy. Osobistą sympatię linia zdobywa promocjami pokroju Szalonej Środy czy taryfy First Minute. Co z tego jeśli dość łatwo jest znaleźć oferty z Warszawy a - w efekcie drożyzny na trasach krajowych - bardzo ciężko jeśli chce się do tego dodać dolot z portu regionalnego?
Czy zatem brak pomocy publicznej dla LOT i w końcowym efekcie prawdopodobnie jego upadek będzie dla pasażera portu regionalnego jakimś uszczerbkiem? Chyba nie. W końcu trasy po kontynencie są oferowane poprzez tandem linii niskokosztowych i niekiedy sieciowych przewoźników zagranicznych głównie spod znaku Star Alliance. Być może zwiększoną podaż ruchu wysokopłatnego wykorzystają nowi przewoźnicy wchodzący do regionów - może British Airways, KLM, Swiss, Norwegian? Trasy do Warszawy zostaną przejęte przez Eurolot i być może w niektórych przypadkach Wizz Air lub Ryanair. Sama Warszawa też pewnie oprócz dumy niewiele straci. W końcu lotnisko w Budapeszcie dość szybko nadrobiło zaległości po upadku Malev notując spadek ruchu na poziomie zaledwie 10%.
Oczywiście upadek PLL LOT byłby dramatem dla współpracowników, pracowników i ich rodzin. Jednak nie potrafię zrozumieć oburzenia związanego z niewielkimi dotacjami regionów* do połączeń niskokosztowych a następnie żądanie od wszystkich mieszkańców tego kraju aby złożyła się na horrendalną sumę dla linii, która jest w zasadzie potrzebna tylko Warszawie.

* oczywiście mam na myśli dotacje do rejsów które realnie mogą rozwinąć region lub lotnisko a nie bezmyślnego dofinansowania wakacyjnych lotów do Grecji, Włoch czy Hiszpanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz