sobota, 26 marca 2016

Projekt gupol

Nadeszły święta, jutro tradycyjnie będę uczestniczył w rodzinnym śniadaniu i w ciągu dnia z pewnością odbędę podobny dialog do tego poniżej
 
- Jak tam pierwszy dzień świąt?
- A spoko, byłem na działce.
- Zaczynasz sezon?
- Nie, po prostu spałem pod chmurką...

Być może pamiętacie jeden z ostatnich wpisów na tym blogu, gdzie to prezentowałem realizację zwariowanej tułaczki po Norwegii. Spodobało się i prawdopodobnie uda mi się namówić Dorotę na coś podobnego w tym roku. Mimo ogromnej niechęci związanej z potencjalnym marznięciem mamy już bowiem pewien pomysł na rozwiązanie tego wątku. Zaczniemy od spania w śpiworach na osłoniętym balkonie i w ten sposób będziemy poznawać nasze zakresy akceptowalnych temperatur i sposoby aby nimi sterować. Czyli w skrócie - wypróbowanie różnych śpiworów, koców termicznych, ochron przeciwdeszczowych, utrzymującej ciepło bielizny itp. Jak coś nawalimy i po prostu przemarzniemy - dwa metry obok będzie czekało łóżko w nagrzanym pokoju i z wygodną pościelą. Jeśli natomiast wszystko będzie ok, na mapie wyjazdowej w rejonie Skandynawii pojawi się sporo wbitych pinesek :-) 

Po co więc ta działka? Zacząłem bowiem proces rozważania, zakupów i testowania. Sporą niedogodnością w trakcie nocowania w okolicach Trondheim lub Biarritz był deszcz, dlatego ostatnio zaopatrzyłem się w pokrowiec przeciwdeszczowy na śpiwór. Nie będę musiał więc kombinować ze zsuwającym się kocem termicznym a i brak oddychania materiału powoduje zwiększenie temperatury w wewnętrznym mikroklimacie o 3-5℃. Pierwsze testy w warunkach domowych, jakkolwiek wypadły bardzo obiecująco, tak były też totalnie niemiarodajne. Wprawdzie przeprowadzałem je w pokoju o powierzchni dziewięciu metrów kwadratowych, przy całkowicie otwartym oknie, z nadzieją utrzymania w nim temperatury zbliżonej do panujących na dworze 3℃. Jednak po pierwsze spałem w niewyjazdowym, bardzo ciepłym śpiworze, po drugie nie byłem narażony na stricte zewnętrzne warunki jak wiatr, wilgoć czy podłoże. Podsumowując, przysłowiowe spanie na waleta nie powodowało żadnego zmarznięcia.

Dlatego też wczoraj około północy, gdy w końcu upiekły się dwa świąteczne ciasta, spakowałem plecak, ubrałem się w trekkerskie ciuchy i rowerem podjechałem niecałe 4km na działkę. Na miejscu warunki nie były wymarzone: cieplej niż oczekiwałem (wg wujka googla około 6℃) i koniec końców nie padało pomimo około 30% szans w środku nocy. Chodziło o to, aby osiągnąć możliwie najmniej sprzyjające warunki atmosferyczne - coś w rodzaju worst case scenario. Mimo to przez sporą wilgotność i spanie dosłownie pod chmurką (drzewa dopiero zaczynają pączkować, czyli nie ma szans na jakąkolwiek liściastą ochronę), jednak trochę zmarzłem. Nie ukrywam że zaskoczyło mnie to, tym bardziej gdy przed szóstą rano wszedłem do mieszkania i odniosłem wrażenie że moje rozgrzanie związane z dojazdem jest jakby pozorne.

Po co mi taki sprawdzian? Ano po to, że każda próba wskazuje nowe wątki które warto przemyśleć i być na nie przygotowanym. Teraz zauważyłem że warto wziąć pod uwagę jakieś przymocowanie śpiwora do materaca, ponieważ w nocy mam skłonność do zsuwania się z niego. Dodatkowo całkowite nakrycie się pokrowcem powodowało u mnie jakieś dziwne problemy z oddychaniem - coś zupełnie niespotykanego w warunkach domowych. Zauważyłem też, że na komfort termiczny dużo lepiej wpływa nałożenie zimnej (leżącej przez pół nocy na otwartej przestrzeni) bluzy polarowej niż akrylowo-bawełnianego swetra. Jak więc widać zawsze znajdzie się coś do ogarnięcia, przemyślenia i sprawdzenia. Gupolowanie ma bowiem sens jeśli dla kogoś z zewnątrz wygląda jak coś nieprawdopodobnego a tytułowy gupol natomiast zna sposoby aby te niedogodności zminimalizować, ciesząc się wartością pozytywną. Projekt więc trwa, niech tylko Wizz Air utrzymuje tanie ceny na lotach do Skandynawii :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz