Zdjęcia z całego wyjazdu znajdują się w mojej internetowej galerii pod tagiem: 2016.04.29 - 05.08 - Moldova (with Transnistria)
Mam swoją nauczkę że nie powinno się za długo spać... W trakcie zeszłorocznego wyjazdu do Macedonii któregoś poranka nie bardzo byłem skłonny do wstawania. Dorota wprost przeciwnie a dla zabicia czasu przeglądała newsy z sieci. W pewnym momencie obudziła mnie wiadomością o Szalonej środzie na którą zareagowałem tylko pytaniami za ile, oraz ile dni urlopu będę musiał wygospodarować. Gdy nieco ponad godzinę później (po zaliczonej jeszcze drzemce) kończyłem śniadanie, potwierdzenia zakupu lądowały na mojej skrzynce mailowej. Mam nauczkę, ponieważ niedawny wyjazd do Bośni również powstał w wyniku mojej konieczności weekendowgo dospania i buszowania w sieci przez Dorotę ;)
Mam swoją nauczkę że nie powinno się za długo spać... W trakcie zeszłorocznego wyjazdu do Macedonii któregoś poranka nie bardzo byłem skłonny do wstawania. Dorota wprost przeciwnie a dla zabicia czasu przeglądała newsy z sieci. W pewnym momencie obudziła mnie wiadomością o Szalonej środzie na którą zareagowałem tylko pytaniami za ile, oraz ile dni urlopu będę musiał wygospodarować. Gdy nieco ponad godzinę później (po zaliczonej jeszcze drzemce) kończyłem śniadanie, potwierdzenia zakupu lądowały na mojej skrzynce mailowej. Mam nauczkę, ponieważ niedawny wyjazd do Bośni również powstał w wyniku mojej konieczności weekendowgo dospania i buszowania w sieci przez Dorotę ;)
Mołdawia od pewnego momentu pojawiała się w mojej świadomości jako miejsce, do którego warto by było się wybrać przy jakieś okazji. A że niecałe 400 złotych, bagaż rejestrowany w cenie (czyt. możliwość powrotu z kilkoma winami) i oszczędność urlopowa z powodu majówki, to nad czym się zastanawiać?
Szczerze, dobrze że wybraliśmy taką otwartą formę wyjazdu. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się bowiem, że w naszą majówkę w Kiszyniowie obchodzono... Wielkanoc. Zaskoczeniu, ponieważ w naszej pobieżnej świadomości przesunięcie świąt zazwyczaj było około dwu-trzytygodniowe a nie prawie dwumiesięczne. Tak więc chwilę po wylądowaniu i w niedzielę trafiliśmy na niemal opustoszałe miasto i pozamykane 95% sklepów oraz knajp. Z tego co się później dowiedzieliśmy, weekend później w Mołdawii obchodzone miało być coś na wzór święta zmarłych. Dlatego napotkaliśmy na wiele utrudnień, gdyż sporo ludzi organizowało sobie mocno wydłużony weekend i nie było żadnej szansy aby dostać się do dwóch największych winiarni w Mołdawii. Dobrze że zachód mnie nie rozpasał i nie wymagam aby wszystko było przygotowane na tip-top jeszcze przed wyjazdem. Wygląda bowiem na to, że kraje wschodu zawsze oznaczają pewną dawkę niepewności, improwizacji i konieczności kombinowania na miejscu. Ma to swój klimat :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz