Zdjęcia z całego wyjazdu do Kraju Basków znajdują się pod linkiem: 2015.09.05-21 - Basque Country Navarre La Rioja Paris Prague.
Dojazd i transport
Dojazd i transport
Kraj Basków, podobnie jak większość regionów w Hiszpanii i Francji, ma sporo lotnisk. Największe z nich to Bilbao, obsługiwane przez kilkunastu sieciowych przewoźników. Mniejsze, z regularną siatką połączeń, to np. Biarritz, San Sebastian (a dokładniej leżący na pograniczu Irun),
Pampeluna, Vitoria czy Pau. Niestety żadne z nich nie posiada
regularnego bezpośredniego połączenia z Polską. Dlatego trzeba korzystać
z przesiadek, np. za pośrednictwem Iberii z Madrytu (większość lotnisk
po stronie Hiszpańskiej plus ostatnio też Biarritz), Vueling
(bezpośrednio do Bilbao lub San Sebastian z Barcelony), przewoźników
sieciowych (np. Lufthansa) do Bilbao, lub Air France do Biarritz / Pau
(np. z Paryża). Ja osobiście podróżowałem w sposób kombinowany.
Korzystając z zeszłorocznej konkurencji na trasie Paryż - Warszawa do
stolicy Francji doleciałem na pokładzie Air france. Jeden dzień poświęciłem na kręcenie się po Paryżu aby po zmianie lotnisk dolecieć krajówką HOP! do Biarritz. W drodze powrotnej skorzystałem natomiast z oferty CSA lecąc bezpośrednio z Bilbao do Pragi.
W
trakcie urlopu hiszpańską część Kraju zjechałem wzdłuż i wszerz
korzystając z całkiem fajnych rozwiązań transportu lokalnego. Chociaż
dostępna jest jedynie w języku baskijskim i hiszpańskim, warto odwiedzić
witrynę lokalnych linii EuskoTren.
Przewoźnik ten oferuje szereg połączeń kolejowych kursujących z San
Sebastian i Bilbao. Pomiędzy innymi miastami (jak też pomiędzy
regionami) warto skorzystać z przewoźnika autokarowego Alsa.
Pamiętajcie jednak że jest to firma oferująca kursy międzymiastowe,
dlatego też jeśli potrzebujecie się dostać w mniej znane rejony, dobrą
podpowiedzią może czasami zaskoczyć serwis rome2rio.
Ceny takich wypadów lub cyrklowania pomiędzy kolejnymi miastami to
nieco poniżej €10 za odcinek. Niestety komunikacja taka nie jest
najlepiej standaryzowana. W Biarritz nieco się nachodziłem zanim
znalazłem mój przystanek a autobus zaliczył jakieś 30 minut opóźnienia. W
San Sebastian okazało się że kierowca nie prowadzi sprzedaży biletów i
niemal na gwałt musiałem biec do odległej o 150 metrów kasy. W Logroño
natomiast nic nie trzymało się znalezionego gdzieś w sieci rozkładu i po
prostu musiałem czekać około dwóch (niestety wcześnie porannych)
godzin. Nos podróżnika i wytrwałość jest więc wskazana.
Most gondolowy w Portugalete |
Możliwość przewożenia rowerów w pociągach lokalnych |
Czasami rower też musi się przejechać ;) |
Noclegi
Kraj
Basków oferuje dość zróżnicowaną cenowo i jakościowo bazę noclegową.
Coś dla siebie znajdą tam zarówno zwolennicy droższych i lepszych
hoteli, jak też nocowania po kosztach. Niestety bardzo wyraźną granicę
cenową wyznacza granica państwa. W łatwy sposób sprawdzić to choćby
odwiedzając kawiarnie i nawet zwykłe supermarkety w przygranicznych -
odległych od siebie o trzy kilometry - Irun i Hendaye.
Próbując znaleźć jakiś nocleg w Biarritz wielokrotnie łapałem się za
głowę. Dopiero na miejscu zrozumiałem, że tamtejsza infrastruktura
oferuje wygodę, klasę, niezły klimat, ale jednocześnie wymaga za to
słonej zapłaty. W skrócie, choć Biarritz jest podobno rajem dla surferów
(ludzi generalnie młodych), to hosteli tam brak. Pierwszą opcją było
więc całodniowe kręcenie się po mieście i wieczorna ewakuacja do
Hiszpanii, lub - co koniec końców stało się faktem - nocowanie na plaży i
zmiana miasta w godzinach porannych.
Strona hiszpańska oferuje
dość zróżnicowaną bazę noclegową. W Bilbao i San Sebastian - z racji
wielkości i metropolitarnego charakteru - bez problemu można znaleźć
droższe hotele. Ciekawostką może być nocleg w Bodegach - znajdujących
się na prowincji winiarniach oferujących pokoje gościnne z zazwyczaj
widokami na plantacje oraz możliwością degustacji lokalnych wyrobów. W
większych - bardziej popularnych turystycznie - miastach można natrafić
na młodzieżowe hostele. Ich jakość jest bardzo zróżnicowana. Przykładowo
najtańszy w Bilbao był Botxo Gallery. Z opisu wyglądało to całkiem ciekawie - pokoje wieloosobowe w nowoczesnym stylu, naprzeciw (po drugiej stronie rzeki)
Muzeum Guggenheima. Jednak w rzeczywistości okazał się być jedną z
najgorszych dziur, gdzie co chwila zrywało się światło i internet,
prawie nie było dostępu do prądu, łóżka w salach sypialnych były -
uwaga, uwaga - trój-poziomowe a bezpieczeństwo pozostawiało wiele do
życzenia (np. składowisko walizek studentów którzy tam nie mieszkali,
ale spokojnie wchodzili do pokojów, ponieważ kod w domofonie nie był
zmieniany od wieków). Na drugim końcu skali był najtańszy hostel w San
Sebastian - Green Nest Hostel.
Nocleg ten znajdował się w nowoczesnym budynku z balkonami, tarasem na
ostatnim piętrze, pośród zieleni. Jedyny szkopuł to fakt, że był dość daleko od centrum miasta i dodatkowo wymagał podejścia pod dość strome wzgórze.
Swoistą
ciekawostką są schroniska goszczące pielgrzymów będących w drodze do
Santiago de Compostela (opiszę to nieco później). Czasami są to
przytulne hosteliki, czasami miejsca oferujące bardzo podstawową bazę.
Sala sypialna potrafi mieścić nawet 15 łóżek piętrowych (niekiedy nawet
bez pościeli) a łazienka jest salą z prysznicami i umywalkami. Oprócz
tego, wszystko co niezbędne do pielgrzymowania - drobna kuchenka lub
bar, mnóstwo suszarek na pranie, głębokie zlewy na zewnątrz, lub pralki i
mechaniczne suszarki wewnątrz budynków. Zaletą takich miejsc jest ich
niewielka cena, oraz specyficzny klimat. Sale takie zapełniają się
bowiem od około godziny 14-16, od około godziny 20. zaczyna się
nieoficjalna cisza nocna brutalnie przerywana wczesnym porankiem, kiedy
to wszyscy goście zaczynają się naprędce pakować i wyruszają w kolejny
odcinek swojej podróży. Niestety - pielgrzymi jak wszyscy inni ludzie,
czasami lubią sprawiać kłopoty. W Pampelunie
trafiłem na bardzo roszczącą sobie prawa do wszystkiego grupkę z
Hawajów. Tak tak, Hawajów. Zwrócenie przez współlokatora uwagi że pakowanie się wcześnie
rano ok, ale żeby niezobowiązującą głośną rozmowę ucinali sobie jednak w
jadalni zakończyło się niemal sporą kłótnią. Dużym absurdem były
oczekiwania Amerykanów, że pielgrzymów i resztę podróżników powinno się
separować w innych pokojach. Oczywiście nie trafiało do ich świadomości,
że zatrzymali się w zwykłym hostelu a nie - w oznaczonym
charakterystyczną muszlą - schronisku i że akceptowanie części ich
zwyczajów noclegowych (np. totalna cisza po godzinie 22.) jest jedynie
dobrą wolą reszty gości. Pewnie źle trafiłem, niemniej warto takie
sytuacje mieć na uwadze, ponieważ - jak widać - nie każda pielgrzymka to
przede wszystkim przeżycie religijne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz