poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Spostrzeżenia własne - przewodnik po Kraju Basków - sprawy podstawowe

Zdjęcia z całego wyjazdu do Kraju Basków znajdują się pod linkiem: 2015.09.05-21 - Basque Country Navarre La Rioja Paris Prague.

Dojazd i transport
Kraj Basków, podobnie jak większość regionów w Hiszpanii i Francji, ma sporo lotnisk. Największe z nich to Bilbao, obsługiwane przez kilkunastu sieciowych przewoźników. Mniejsze, z regularną siatką połączeń, to np. Biarritz, San Sebastian (a dokładniej leżący na pograniczu Irun), Pampeluna, Vitoria czy Pau. Niestety żadne z nich nie posiada regularnego bezpośredniego połączenia z Polską. Dlatego trzeba korzystać z przesiadek, np. za pośrednictwem Iberii z Madrytu (większość lotnisk po stronie Hiszpańskiej plus ostatnio też Biarritz), Vueling (bezpośrednio do Bilbao lub San Sebastian z Barcelony), przewoźników sieciowych (np. Lufthansa) do Bilbao, lub Air France do Biarritz / Pau (np. z Paryża). Ja osobiście podróżowałem w sposób kombinowany. Korzystając z zeszłorocznej konkurencji na trasie Paryż - Warszawa do stolicy Francji doleciałem na pokładzie Air france. Jeden dzień poświęciłem na kręcenie się po Paryżu aby po zmianie lotnisk dolecieć krajówką HOP! do Biarritz. W drodze powrotnej skorzystałem natomiast z oferty CSA lecąc bezpośrednio z Bilbao do Pragi.

W trakcie urlopu hiszpańską część Kraju zjechałem wzdłuż i wszerz korzystając z całkiem fajnych rozwiązań transportu lokalnego. Chociaż dostępna jest jedynie w języku baskijskim i hiszpańskim, warto odwiedzić witrynę lokalnych linii EuskoTren. Przewoźnik ten oferuje szereg połączeń kolejowych kursujących z San Sebastian i Bilbao. Pomiędzy innymi miastami (jak też pomiędzy regionami) warto skorzystać z przewoźnika autokarowego Alsa. Pamiętajcie jednak że jest to firma oferująca kursy międzymiastowe, dlatego też jeśli potrzebujecie się dostać w mniej znane rejony, dobrą podpowiedzią może czasami zaskoczyć serwis rome2rio. Ceny takich wypadów lub cyrklowania pomiędzy kolejnymi miastami to nieco poniżej €10 za odcinek. Niestety komunikacja taka nie jest najlepiej standaryzowana. W Biarritz nieco się nachodziłem zanim znalazłem mój przystanek a autobus zaliczył jakieś 30 minut opóźnienia. W San Sebastian okazało się że kierowca nie prowadzi sprzedaży biletów i niemal na gwałt musiałem biec do odległej o 150 metrów kasy. W Logroño natomiast nic nie trzymało się znalezionego gdzieś w sieci rozkładu i po prostu musiałem czekać około dwóch (niestety wcześnie porannych) godzin. Nos podróżnika i wytrwałość jest więc wskazana.

Most gondolowy w Portugalete

Możliwość przewożenia rowerów w pociągach lokalnych
Czasami rower też musi się przejechać ;)

Noclegi
Kraj Basków oferuje dość zróżnicowaną cenowo i jakościowo bazę noclegową.  Coś dla siebie znajdą tam zarówno zwolennicy droższych i lepszych hoteli, jak też nocowania po kosztach. Niestety bardzo wyraźną granicę cenową wyznacza granica państwa. W łatwy sposób sprawdzić to choćby odwiedzając kawiarnie i nawet zwykłe supermarkety w przygranicznych - odległych od siebie o trzy kilometry - Irun i Hendaye. Próbując znaleźć jakiś nocleg w Biarritz wielokrotnie łapałem się za głowę. Dopiero na miejscu zrozumiałem, że tamtejsza infrastruktura oferuje wygodę, klasę, niezły klimat, ale jednocześnie wymaga za to słonej zapłaty. W skrócie, choć Biarritz jest podobno rajem dla surferów (ludzi generalnie młodych), to hosteli tam brak. Pierwszą opcją było więc całodniowe kręcenie się po mieście i wieczorna ewakuacja do Hiszpanii, lub - co koniec końców stało się faktem - nocowanie na plaży i zmiana miasta w godzinach porannych.

Strona hiszpańska oferuje dość zróżnicowaną bazę noclegową. W Bilbao i San Sebastian - z racji wielkości i metropolitarnego charakteru - bez problemu można znaleźć droższe hotele. Ciekawostką może być nocleg w Bodegach - znajdujących się na prowincji winiarniach oferujących pokoje gościnne z zazwyczaj widokami na plantacje oraz możliwością degustacji lokalnych wyrobów. W większych - bardziej popularnych turystycznie - miastach można natrafić na młodzieżowe hostele. Ich jakość jest bardzo zróżnicowana. Przykładowo najtańszy w Bilbao był Botxo Gallery. Z opisu wyglądało to całkiem ciekawie - pokoje wieloosobowe w nowoczesnym stylu, naprzeciw (po drugiej stronie rzeki) Muzeum Guggenheima. Jednak w rzeczywistości okazał się być jedną z najgorszych dziur, gdzie co chwila zrywało się światło i internet, prawie nie było dostępu do prądu, łóżka w salach sypialnych były - uwaga, uwaga - trój-poziomowe a bezpieczeństwo pozostawiało wiele do życzenia (np. składowisko walizek studentów którzy tam nie mieszkali, ale spokojnie wchodzili do pokojów, ponieważ kod w domofonie nie był zmieniany od wieków). Na drugim końcu skali był najtańszy hostel w San Sebastian - Green Nest Hostel. Nocleg ten znajdował się w nowoczesnym budynku z balkonami, tarasem na ostatnim piętrze, pośród zieleni. Jedyny szkopuł to fakt, że był dość daleko od centrum miasta i dodatkowo wymagał podejścia pod dość strome wzgórze.

Swoistą ciekawostką są schroniska goszczące pielgrzymów będących w drodze do Santiago de Compostela (opiszę to nieco później). Czasami są to przytulne hosteliki, czasami miejsca oferujące bardzo podstawową bazę. Sala sypialna potrafi mieścić nawet 15 łóżek piętrowych (niekiedy nawet bez pościeli) a łazienka jest salą z prysznicami i umywalkami. Oprócz tego, wszystko co niezbędne do pielgrzymowania - drobna kuchenka lub bar, mnóstwo suszarek na pranie, głębokie zlewy na zewnątrz, lub pralki i mechaniczne suszarki wewnątrz budynków. Zaletą takich miejsc jest ich niewielka cena, oraz specyficzny klimat. Sale takie zapełniają się bowiem od około godziny 14-16, od około godziny 20. zaczyna się nieoficjalna cisza nocna brutalnie przerywana wczesnym porankiem, kiedy to wszyscy goście zaczynają się naprędce pakować i wyruszają w kolejny odcinek swojej podróży. Niestety - pielgrzymi jak wszyscy inni ludzie, czasami lubią sprawiać kłopoty. W Pampelunie trafiłem na bardzo roszczącą sobie prawa do wszystkiego grupkę z Hawajów. Tak tak, Hawajów. Zwrócenie przez współlokatora uwagi że pakowanie się wcześnie rano ok, ale żeby niezobowiązującą głośną rozmowę  ucinali sobie jednak w jadalni zakończyło się niemal sporą kłótnią. Dużym absurdem były oczekiwania Amerykanów, że pielgrzymów i resztę podróżników powinno się separować w innych pokojach. Oczywiście nie trafiało do ich świadomości, że zatrzymali się w zwykłym hostelu a nie - w oznaczonym charakterystyczną muszlą - schronisku i że akceptowanie części ich zwyczajów noclegowych (np. totalna cisza po godzinie 22.) jest jedynie dobrą wolą reszty gości. Pewnie źle trafiłem, niemniej warto takie sytuacje mieć na uwadze, ponieważ - jak widać - nie każda pielgrzymka to przede wszystkim przeżycie religijne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz