niedziela, 21 lutego 2010

Nowości na rynku lotniczych przewoźników nisko kosztowych – Wizz Air

Wizz Air to druga z najważniejszych w Polsce nisko – kosztowych linii lotniczych. Choć założyli ją Węgrzy, to od lat zaznaczają że nasz kraj jest dla nich priorytetowym rynkiem. I nie ma czemu się dziwić, skoro na 26 maszyn tego przewoźnika aż 14 obsługuje pasażerów z naszego kraju, a największa baza znajduje się na lotnisku Katowice – Pyrzowice. Jesień i zima przyniosła dużo zmian u tego przewoźnika o których z pewnością warto wspomnieć.
Otóż pod koniec zeszłego roku na zorganizowanej w Warszawie konferencji prasowej Wizz Air przedstawił swoje ambitne plany dotyczące polskiego rynku. Ich głównym celem jest stanie się najczęściej wybieraną przez pasażerów w naszym kraju linią lotniczą, która w 2010 roku chce przewieźć na swoich pokładach blisko 4,7 miliona pasażerów. Aby zrealizować te plany, we wrześniu zapowiedziano otwarcie bazy operacyjnej we Wrocławiu (umiejscowienie tam jednego samolotu, który miałby wykonywać 26 rotacji tygodniowo), a w kolejnych miesiącach dodanie po jednej maszynie do każdej z większych baz w Polsce, czyli kolejno Katowicach (w sumie 5 samolotów), Warszawie (cztery) i Gdańsku (trzy).
"Wizz Air wyprzedzi narodowego przewoźnika pod względem liczby przewiezionych pasażerów i stanie się największą linią lotniczą w Polsce w 2010 r. Co więcej, rozwój Wizz Air przyczyni się do stworzenia 1500 nowych miejsc pracy w Polsce” – powiedział József Váradi, Prezes Wizz Air.

Katowice
Lotnisko w Pyrzowicach to od wielu lat oczko w głowie Wizz Air i przykład jak należy utworzyć i realizować ciekawy pomysł na lokalny port lotniczy. Powiedzmy sobie bowiem szczerze, Górny Śląsk do miejsc najatrakcyjniejszych turystycznie nie należy, dlatego też lotnisko to jest przeznaczone przede wszystkim dla pasażerów lokalnych, śląskiej emigracji i ruchu czarterowego. Skuteczne programy rozbudowy infrastruktury i zachęty dla linii lotniczych do lądowania w Katowicach, jak też promocji latania z tego lotniska sprawiły, że w ciągu dziesięciu ostatnich lat liczba odprawionych na Pyrzowicach pasażerów zwiększyła się niemal czternaście razy (z około 170 tysięcy podróżnych w 1999 roku do blisko 2,4 mln w 2009). Dzięki znikomej obecności innych przewoźników nisko – kosztowych (4 trasy Ryanair, wycofanie się Germanwings, oraz upadek Centralwings) Wizz Air bez większych problemów rozbudował tam swoją siatkę połączeń do ponad 20 różnych destynacji. Pomimo początkowego ograniczenia się do wyłącznie bliskich i intratnych lotów przede wszystkim do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Skandynawii, plus pojedynczych kursów w stronę większych miast europejskich i czarterów, w zeszłym roku przewoźnik ten zaczął inwestować w nieco bardziej atrakcyjne turystycznie kierunki. Sporym zaskoczeniem i według mnie murowanym sukcesem jest uruchamiane w marcu 2010 połączenie bezpośrednie do Madrytu. Zwrócono również uwagę na mniej znane, ale zdecydowanie interesujące pod względem tambylstwa miasta, jak Bergen, Kijów, Piza czy Wenecja.

Warszawa
Lotnisko Okęcie to już zupełnie inny rynek, z powodu dużo większej liczby potencjalnych klientów, oraz silnej obecności innych przewoźników. Co więcej, są to linie, które poprzez zrzeszenia w rozmaitych aliansach oferują dużo szerszą siatkę kierunków zarówno wykraczających poza nasz kontynent, jak też w takie miejsca, do których raczej nigdy nie będzie można dolecieć bezpośrednio na pokładach przewoźników nisko – kosztowych. Wprawdzie szeroko komentowana była informacja jakoby Wizz Air chciał nawet zlikwidować swoją bazę w Warszawie w efekcie zamknięcia terminalu Etiuda, jednak jak przyszłość pokazała plany te nie doszły do skutku. Rok 2009 przyniósł bowiem sporo zmian na stołecznym lotnisku dając przewoźnikowi sporo nowych możliwości. Otóż po pierwsze ze wszystkich operacji do Warszawy wycofał się brytyjski operator EasyJet. Po drugie swoją obecność na Okęciu ograniczył również Norwegian, skupiając się przede wszystkim na lotach do Norwegii, oraz czarterowych połączeniach na południe Europy. Uwolnione tym samym siły przekierował do Kopenhagi, gdzie upatrywał większe szanse na szybkie osiągnięcie zadowalających zysków. Przy jednoczesnym braku Ryanair i upadku Centralwings, Wizz Air stał się głównym przewoźnikiem nisko – kosztowym w Warszawie. Sporo zysku zaczęły przynosić trasy do Wielkiej Brytanii (przede wszystkim zapełniając sporą dziurę na nisko – kosztowych połączeniach do Londynu), Niemiec i Szwecji. Jednocześnie korzystając z braku konkurencji Wizz Air zaczął nakładać bardzo wysokie ceny na swoje bilety doprowadzając do takiej sytuacji, że niejednokrotnie przeloty na ich pokładzie były droższe niż te wykonane u przewoźników liniowych (np. LOT, Lufthansa, czy AerLingus)! Niemniej mit tanich biletów jak też przyzwyczajenia podróżnych do wybranych przewoźników sprawiają, że to Wizz Air jest bardzo często pierwszą linią rozpatrywaną przy poszukiwaniu biletów z Warszawy.
Pod koniec zeszłego roku zapowiadając dodanie do swojej stołecznej bazy kolejnego samolotu, Wizz Air ogłosił jednocześnie uruchomienie nowych kierunków. Mają nimi być Barcelona, Eindhoven, Wenecja – Treviso, oraz Bourgas. Świetnie uzupełniło to siatkę połączeń przechylając równowagę z miast o sporym ruchu emigrantów w stronę ciekawych miejsc turystycznych.

Gdańsk
Gdańska baza to przykład cichego i stabilnego rozwoju, któremu niepotrzebny jest specjalny rozgłos. W ciągu kilku lat działalności Wizz Air na Polskim pomorzu lotnisko w Rębiechowie doczekało się czterech stacjonujących tam samolotów. Decyzja o czwartej maszynie została podjęta jednocześnie z otwarciem bazy we Wrocławiu. Jak bowiem wiadomo każdy nowy samolot daje około 28 operacji, co mogłoby być zbyt dużym zwiększeniem liczby lotów na każdym z lotnisk. Dlatego też strategia płynnego wzrostu wydaje się być ciekawa głównie z powodu choćby przyzwyczajenia pasażera i poinformowania o nowych możliwościach podróży.
Gdańsk w ostatnich miesiącach coraz bardziej zaskakuje. Oprócz posiadania tak niestandardowych połączeń jak Fińskie Turku czy Norweskie Bergen, przyciągnął bowiem ostatnimi miesiącami do siebie takich przewoźników, jak Air Berlin, Danube Wings (trasa na lotnisko Poprad – Tatry) czy Icelandic Express (Reykjavík). Swoją obecność zwiększa tam również Ryanair zapowiadając uruchomienie od wchodzącego w marcu letniego rozkładu trzech nowych połączeń. Jedno z nich wprowadziło pewne kontrowersje udowadniając zwiększającą się konkurencję w Polsce pomiędzy Wizz Air a Ryanair. Otóż na początku lutego w wyniku nie skorzystania przez Bydgoszcz propozycji otwarcia kilku nowych kierunków, loty na lotnisko Barcelona – Girona zostały przekierowane do Gdańska. Dzięki temu port na pomorzu zwiększył o 100% liczbę lotów do Hiszpanii, która razem z otwartym w połowie 2009 roku Alicante osiągnęła wartość czterech operacji tygodniowo. Nie minął tydzień, jak Wizz Air zapowiedział zawieszenie od końca kwietnia swoich operacji do portu Göteborg otwierając tym samym połączenie... również do Barcelony. Szkoda tylko że wstępne ceny na okres wakacyjny zostały ustalone na 1100 złotych co jest dużo droższe nie tylko od oferty Ryanair, jak też przewoźników liniowych!

Poznań
Poznań to bardzo dziwny przypadek na rynku przewoźników nisko – kosztowych. Chociaż zyskał czwartą w Polsce bazę Wizz Air, to początkowo plan dla jedynej stacjonującej tam maszyny ułożony był tak, że nie wykorzystywała ona w pełni swojego czasu na wykonywanie operacji lotniczych. Do niedawna obecność Ryanair również była znikoma ograniczając się wyłącznie do Wielkiej Brytanii, Barcelony i w sezonie letnim 2009 do Reusu w Katalonii. Przełom jednak zapowiadany jest na 2010 rok. Po pierwsze, w marcu otwarte zostaną połączenia na lotniska Paryż – Beauvais i Mediolan – Bergamo, oraz letni czarter-mix do Bourgas nad brzegiem Morza Czarnego. Wynika to z otwarcia bazy we Wrocławiu, który tym samym zwolni Poznaniowi 4 rotacje (cztery tygodniowo loty Wrocław - Londyn były wykonywane samolotem bazującym właśnie w Poznaniu). Dzięki temu Poznań zyskał dwa bardzo interesujące kierunki. Swoje zainteresowanie zwiększył też Ryanair, który zapowiedział rozpoczęcie lotów z dwóch Hiszpańskich lotnisk – Alicante i ponownie Reus.
Co więcej, Poznaniacy bardzo liczą, że w tym roku do ich bazy zostanie dodana druga maszyna Wizz Air. Wynika to z faktu, że przewoźnik w tym roku powinien odebrać 12 nowych samolotów i w chwili obecnej posiada również 12 baz w Europie. Statystycznie szansa więc jest. Obiektywnie również, gdyż Poznaniowi bardzo brakuje od kilku miesięcy rozwoju w grupie przewoźników nisko – kosztowych, przez co niewykorzystywany jest potencjał tego miasta.

Wrocław
Najmłodsze oczko w głowie Wizz Air, które może stać się areną bardzo ciekawych działań na polu przewoźników nisko – kosztowych. Przypomnijmy, lotnisko we Wrocławiu jako pierwsze w Polsce przyjęło u siebie regularne połączenie Ryanair. Cykliczne i dość intensywne zwiększanie siatki lotów tego przewoźnika we Wrocławiu klasyfikowało go od ponad dwóch lat jako permanentną „prawie - bazę”. Niemniej ciągłe kuszenie i zwodzenie władz Starachowickiego lotniska sprawiło, że swoistego prztyczka w nos zadał Wizz Air. We wrześniu 2009 roku zapowiedział bowiem otwarcie tutaj swojej piątej w Polsce bazy pokrywając tym samym połączenia do dziewięciu miast w Europie. Ryanair na jesieni 2009 roku zauważył, że nagle zaczyna tracić swoją silną pozycję w Polsce i zaczął walczyć główne uderzenia koncentrując na Krakowie (korespondencyjna walka z Katowicami) i Wrocławiu. W stolicy Dolnego Śląska pomimo braku bazy Ryanair wciąż jest najważniejszym przewoźnikiem oferującym 55 lotów tygodniowo, ponad dwukrotnie przewyższając stanowiącą 26 rotacji ofertę Wizz Air. Na wiosnę uruchamia również cztery nowe połączenia, z czego trzy z nich są ewidentną konkurencją z węgierskim przewoźnikiem (Mediolan – Bergamo, Oslo – Rygge/Oslo – Torp, Bolonia/Bolonia – Forlí). Największym szokiem była natomiast informacja z początku lutego o planach uruchomienia bezpośredniego połączenia na lotnisko Mediolan – Bergamo. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że zarówno Wizz Air, jak i Ryanair unikały wzajemnej bezpośredniej rywalizacji. Owszem, potyczki celowo uruchamiane były na trasach na lotniska oddalone od siebie do 50 kilometrów, jak np. Londyn Stansted/Luton, Oslo Rygge/Torp, Bolonia/Bolonia – Forlí, ale nigdy dotąd na trasach bezpośrednich. Co najciekawsze, po wykonaniu pierwszego kroku Ryanair zdaje się zachowywać bardzo wstrzemięźliwie nie atakując przeciwnika bardzo niskimi cenami swoich biletów. Za to ciężkie działa wytoczył Wizz Air, który kusi na wszelkie możliwe sposoby. Dzięki temu we Wrocławiu nie da się nie zabookować biletów widząc ceny na loty powrotne na poziomach 80 złotych (Mediolan – Bergamo), 60 złotych (Forlí/Eindhoven), 100 złotych (Paryż – Beauvais), czy 30 złotych (Oslo – Torp/Dortmund)! Spora część obserwatorów twierdzi, że Ryanair dusząc się we własnym sosie na zachodzie szuka swojej szansy w ekspansji na rynkach środkowowschodnich. W przypadku naszego kraju ma również niewielkie pole do manewru, dlatego aby mieć szansę na solidną pozycję, musi zmienić taktykę i walczyć już o każdego, coraz bardziej wybrednego klienta. Natomiast co do Wrocławia, Wizz Air wszedł na rynek bardzo już zajęty. Nie może sobie więc pozwolić na np. nadmierną ekspansję na intratnych trasach na Wyspy Brytyjskie (Glasgow, Liverpool) czy w cieplejsze rejony naszego kontynentu (Rzym, Barcelona), ponieważ na nich obecny już jest Ryanair. Dlatego też w walce o klienta musi się wykazać większą inwencją w wynajdowaniu potencjalnych atrakcyjnych kierunków. Nie dziwi więc fakt, że przy otwarciu bazy uruchomił takie trasy, jak Paryż - Beauvais, Mediolan – Bergamo czy Forlí.

Łódź
Pomimo solidnej obecności w Polsce Wizz Air wciąż nie ma dość. W przeciągu najbliższych tygodni zacznie bowiem operować z zupełnie nowego lotniska w swojej siatce - Łodzi. Wprawdzie jest to tylko jedno połączenie do Dortmundu, niemniej bez żadnej tajemnicy włodarze Wizz Air komentują, że jest one typowym sondowaniem lokalnego rynku. Łódź bowiem jako jedno z największych miast w Polsce ma bardzo słabo rozwinięty port lotniczy, co daje spore szanse na gwałtowny i dający dużo zysków rozwój. Szansa jest tym bardziej, że według lokalnych znawców ostatnie odwołanie prezydenta Kropiwnickiego pozwoli na odsunięcie od władzy w porcie lotniczym desygnowanych przez niego ludzi, którzy tak szczerze w zagadnieniach jakie obejmują ich stanowiska specjalistami nigdy nie byli.

„Kraków” a nie Katowice, „Bolonia” a nie Bolonia
Jak wiadomo, przewoźnicy nisko - kosztowi lubują się w kursowaniu do lotnisk mało znanych, oddalonych pewną odległością od większych miast. Wynika to z mniejszych kosztów osiąganych poprzez mniejsze opłaty lotniskowe, oraz możliwości dokonania szybszej rotacji w mniej obłożonym pasażerami porcie. Dlatego w dwóch przypadkach cały czas przegrywa z Ryanairem. Od lat bowiem swoją główną bazę jakim jest lotnisko Katowice – Pyrzowice w systemie rezerwacyjnym nazywa Katowice/Kraków. Wygląda na to, że stan ten nie zmieni się przynajmniej do czasu wejścia przewoźnika na lotnisko w Balicach. Chociaż plotki na ten temat się pojawiają co jakiś czas, to jest to mało prawdopodobne, gdyż byłoby to kanibalizowaniem działalności własnej największej bazy, która przecież znajduje się w bliskiej okolicy. Podobnie sprawa ma się w przypadku Bolonii, które to połączenie dotyczy operacji na lotnisku w małym miasteczku Forlí. Ale to już kwestia wyboru. Dla mnie Bolonia jest atrakcyjna tylko dla samej siebie i przesiadek. Forlí natomiast jest pośrodku takich miejsc, jak San Marino, Bolonia i Rimini na wschodnim, podobno bajecznym i tanim, wybrzeżu Włoch.

Barcelona a nie „Barcelona”
Dużym odstępstwem od lądowania na mniejszych lotniskach jest natomiast Barcelona. Wizz Air zrezygnował bowiem z lądowania w porcie „Girona – Costa Brava” na rzecz mieszczącego się prawie w centrum barcelońskiej metropolii „Barcelona – El Prat”. Tutaj też kwestia wyboru... Jeśli ktoś chce się udać do samego miasta, po wylądowaniu jest już w nim. Jeśli ktoś chce się przesiąść na bogatą siatkę połączeń do całego iberyjskiego świata – jest na miejscu. Natomiast jeśli mamy wykupione noclegi w kurorcie znajdującym się w północnej części wybrzeża Costa Brava, albo chcemy zwiedzić Pireneje, lub przesiąść się na jeden z lotów z bogatej siatki lokalnych połączeń Ryanair, to musimy znów spędzić nieco czasu i wydać pieniążków na dojazdy. Niemniej fakt zamiany Girony na lotnisko El Prat i znalezienie w tym oszczędności Wizz Air-owi przysporzyło pozytywnych zdań w ogólnym mniemaniu.

Kierunki turystyczne
Wizz Air jak praktycznie każda linia lotnicza w swojej siatce oferuje również połączenia stricte wypoczynkowe. Niestety w tym roku niewiele się zmieniło w tej kwestii i mieszkańcy polskich miast znów nie mogą powiedzieć że są rozpieszczani. Po pierwsze Wizz Air nie ma bardzo szerokiej oferty do ciepłych krajów zupełnie omijając takie miejsca, jak południowe wybrzeże Francji, Korsykę, Sardynię, Maltę, Maroko, Kretę, czy Chorwację. Pozostałe które można zaliczyć do ciekawszych punktów to Majorka, Walencja, Katania (Sycylia), Bari (południowo wschodnie wybrzeże Włoch), Korfu, Varna, Bourgas, Symferopol na Krymie czy Antalya. Niestety z wymienionych w tym roku z Polski można się dostać jedynie do Bourgas nad Morzem Czarnym. A wielka szkoda, ponieważ ciekawsze i niekiedy tańsze rejony wybrzeża Włoch, czy Hiszpanii nadal są poza zasięgiem potencjalnego polskiego pasażera.
Wizz Air celuje przede wszystkim w loty na intratnych krótszych dystansach – gdy podróż w jedną stronę zajmuję 90 do 120 minut. Z systemu rezerwacyjnego wynika, że w przedziale tym samolot jest w stanie przelecieć porty odległe w linii prostej od 780 kilometrów (np. trasa Wrocław-Eindhoven) do 1200 kilometrów (Warszawa-Bourgas). Promień 1150 kilometrów z Warszawy obejmuje zatem wybrzeże morza Adriatyckiego od Pescary po niemal granicę Serbsko - Czarnogórską. Z bardziej wysuniętego na południowy wschód Wrocławia granica ta przesuwa się niemal pod Bari we Włoszech obejmując również Neapol, część Korsyki aż po Saint-Tropez we Francji. W obszarze tym znajdują się takie interesujące rejony, jak Genua, Lazurowe Wybrzeże, Monako, Wenecja, Rimini, czy całe wybrzeża Chorwacji i malowniczej Słowenii. Dobrze by było żeby specjaliści od siatki połączeń w Wizz Air wzięli to pod uwagę, gdyż Bułgarskie wybrzeże owszem, niosące zapewne wiele ciepłych wspomnień starszych pokoleń, staje się jednak miejscem obytym.

Kierunki niszowe
Wizz Air jest linią koncentrującą swoje działania na Europie Środkowowschodniej. Dlatego też jako pierwszy przewoźnik nisko – kosztowy wszedł na rynek Ukraiński tworząc bazę dla dwóch samolotów w Kijowie. Chociaż rynek ten zdawał się początkowo być bardzo atrakcyjny i rokujący na spore zyski w przyszłości (spodziewano się eksplozji wzrostu odprawianych pasażerów porównywalnej do tej w Polsce sprzed kilku lat), kryzys gospodarczy i inne czynniki sprawiły, że póki co firma ponosi tam wyłącznie straty finansowe. Mimo to przewoźnik nadal zapatruje się na kolejne niszowe kierunki starając się uruchomić regularne połączenia do Rosji i azjatyckich republik postradzieckich, oraz pojawiając się w takich rejonach jak łotewska Ryga, fińskie Turku, Zagrzeb czy Belgrad. Właśnie kraje bałkańskie mogą w przyszłości generować spore zyski dzięki pewnej fali emigracji, oraz chęci przyciągnięcia do siebie turystów, zwłaszcza przez nieodkrytą jeszcze a z pewnością wartą odwiedzenia Chorwację czy Czarnogórę. Zresztą szereg plotek mówi, że dodany niedawno do listy kierunków Zagrzeb jest bardzo poważnie rozważanym miejscem pod kolejną bazę Wizz Air. Jeśli miałoby to wpłynąć na uruchomienie lotów z tego miasta do Polski, to jestem jak najbardziej za :-)

Odprawa internetowa
Linie nisko - kosztowe już dawno odkryły potęgę internetu. To dzięki niemu można dotrzeć ze swoją ofertą do bardzo szerokiej grupy odbiorców na całym świecie ograniczając przy okazji koszty reklamy, czy utrzymania fizycznej infrastruktury agentów firmowych. Dlatego też w większości linii bilety można kupić prawie wyłącznie poprzez sieć a od ostatniego roku coraz szerszym standardem staje się odprawa internetowa.
Przypomnijmy, do niedawna w przypadku Wizz Air należało się stawić przy stanowisku odprawy na lotnisku od dwóch godzin do około 40 minut przed startem planowanego lotu. Jeśli posiadało się dużą walizkę, była ona tam oddawana służbom handlingowym, jeśli natomiast podróżowało się wyłącznie z bagażem podręcznym, dostawało się od pracownika odprawy kartę pokładową. Internetowa procedura check-in nakłada na nas obowiązek samodzielnego odprawienia się poprzez stronę internetową na minimum 3 godziny a maksimum 7 dni przed odlotem. Pod koniec procesu odprawy internetowej drukowana jest karta pokładowa która będzie naszą przepustką do samolotu. Z jednej strony musimy poświęcić kilka minut na prostą czynność i ponieść koszt tuszu potrzebnego do wydrukowania karty, jednak dzięki temu znika obowiązek dużo wcześniejszego stawiania się na lotnisku i bezczynnego siedzenia przy zamkniętej bramce wejściowej.
Odprawa internetowa została wprowadzona w Wizz Air pod koniec 2009 roku. Jeszcze nie obejmuje wszystkich lotnisk, ale ma to się odbyć w bardzo niedalekiej przyszłości. Oczywiście nadal istnieje możliwość odprawienia się tradycyjnie na lotnisku, ale od pierwszego kwietnia procedura ta będzie kosztowała od pięciu, do dziesięciu Euro za pasażera.
Według mnie wprowadzenie tej procedury jest świetnym pomysłem. Głównie dlatego, że pozwala na większą mobilność pasażerów i nawet na tak ekstremalne przypadki, jak stawienie się na lotnisku (oczywiście w przypadku podróży wyłącznie z bagażem podręcznym) nawet na 10 minut przed planowanym odlotem samolotu! Dodatkowym plusem jest, że Wizz Air nie skopiował w stu procentach pomysłu odprawy internetowej od Ryanair. Chodzi mi o ichniejszą „opłatę za odprawę internetową” w wysokości €5 od osoby. Początkowo miała ona pokryć koszta nowatorskiego systemu odpraw (włączającego w to specjalne maszyny rozlokowane na lotniskach zastępujące tradycyjne stanowiska check-in) i być dość łatwa do ominięcia (około 33% dostępnych biletów miała być w opcji promocyjnej zwalniającej z tej opłaty). Niemniej dziś okazuje się że jest to najzwyklejszym dodatkowym źródłem zarobku linii, gdyż pomysł wspomnianego systemu kompletnie nie wypalił, a opłata jest coraz cięższa do ominięcia, przynajmniej na lotach z Polski. Brawo Wizz Air!

Nowe maszyny
Wizz Air w chwili obecnej posiada 28 samolotów Airbus A320-200. W roku 2010 do firmy dostarczonych ma być kolejnych 12 maszyn tego typu co statystycznie rzecz biorąc powinno konkludować w jednym samolocie dodanym do każdej z baz. Będzie to solidnym bodźcem rozwojowym dla przewoźnika. Jednak jeszcze solidniejszym jest fakt, że w czerwcu 2009 roku Wizz Air złożył zamówienie na kolejnych 50 maszyn. Zsumowało się to w liczbie 132 samolotów jakie mają być dostarczone do linii w przeciągu 10 lat. Pokazuje to jak ambitne plany rozwojowe na najbliższy okres posiada Wizz Air. 130 maszyn to bowiem stan posiadania Ryanair w 2006 roku, kiedy to był już bardzo popularną linią latającą na wielu trasach po całym kontynencie Europejskim, Wyspach Kanaryjskich i Maroku.

Przyszłość
Wprawdzie niektóre artykuły prasowe ujawniały stratę finansową jaką poniósł przewoźnik w ciągu ostatnich lat, to najwyraźniej inwestorzy stojący za stworzeniem firmy zupełnie się tym nie przejmują. Pokrywają straty ze środków własnych, a stawiając nadal na intensywny rozwój oczekują sowitych zysków w przyszłości. Wygląda na to, że droga do osiągnięcia jego jest dość prosta. Wynik finansowy został bowiem pociągnięty w dół poprzez spółki córki skupione na rynkach ukraińskim i bułgarskim. Pozostałe bazy (zwłaszcza te w Polsce) zdają się przynosić sowity zysk dzięki ustabilizowanej pozycji na rynku i odpowiedniej siatce połączeń.
Jednym z większych minusów Wizz Air jest brak lotów pomiędzy krajami Europy Środkowowschodniej. Dotychczas istnieje tylko jedno połączenie pomiędzy bazami, trasa Katowice – Kijów. Sprawy nie ułatwiają loty łączone, które choć nadal interesują cenami, to jednak są ciężkie do wykonania z powodu niedopasowanych godzin/dni przeprowadzania operacji. Szkoda, ponieważ oddala to Polakom możliwość łatwego i w miarę taniego dostania się do np. Budapesztu, Bukaresztu czy Sofii.
Jakiś czas temu pojawiło się w internecie kilka plotek o otwarciu bazy przewoźnika w Dortmundzie, czyli poza jego dotychczasowym rynkiem docelowym. Z jednej strony nie ma się czemu dziwić, gdyż lotnisko to jest bardzo często odwiedzane przez samoloty Wizz Air. Do tego pomimo istnienia tam skromnej bazy EasyJet wydaje się być rynkiem nieco zapomnianym. Mogłoby to być dość interesująca propozycja, gdyż z jednej strony z pewnością zwiększyłaby ilość połączeń z Dortmundu do Polski (warto zaznaczyć, że dość często z bardzo tanimi biletami na tych trasach) a z drugiej zapewne stworzyła dla lokalnego rynku (a dzięki przesiadkom również dla nas) szereg tras turystycznych do Włoch i Hiszpanii.
Swego czasu wpadłem na podobny pomysł, który obejmował utworzenie bazy w Forlí. Lotnisko to jest bowiem pozbawione konkurencji tanich przewoźników, a jego dużym atutem jest bliskość do atrakcyjnych turystycznie miast Włoch, Malty, Francji czy Hiszpanii. Po co bowiem wysyłać z takiego np. Poznania dwa samoloty do Hiszpanii bez pewności że będą one w pełni zapełnione pasażerami, gdy można z nieco większą częstotliwością wysyłać jeden na krótszą trasę do Forlí a poprzez odpowiedni system przesiadek z Forlí wysyłać cztery upchane podróżnymi samoloty na podobne Hiszpańskie kierunki? Owszem, powoduje to pewne komplikacje dla pasażera, ale jak praktyka pokazuje, podróżni bardzo łatwo wynajdują sposoby aby tanio dostać się w różne miejsca. Oczywiście wszystko to jest jedynie moim teoretyzowaniem na temat optymalizacji siatki połączeń i kosztów :-)
Od pewnego też czasu coraz głośniej porusza się również sprawę uruchomienia przez Wizz Air połączeń krajowych. W chwili obecnej jest ich niewiele w siatce połączeń, wyłącznie Kijów – Symferopol i Sofia – Varna. Ale teraz znów zabawmy się w rozważania teoretyczne. Otóż Wizz Air bardzo często oferuje bardzo niskie ceny na np. połączeniach Poznań – Dortmund (640 kilometrów w linii prostej), Gdańsk – Oslo (730), czy Katowice – Forli (870). Powiedzmy sobie szczerze, dość łatwo jest znaleźć bilety na tych trasach za 50 czy nawet 30 złotych w jedną stronę. Dlaczego by więc nie zaoferować w takiej samej cenie kilku połączeń wewnątrz Polski, które nie przekraczają przecież odległości 450 kilometrów na odcinku (mam na myśli połączenia pomiędzy lotniskami na które Wizz Air już lata). A sądzę, że cena 50 złotych w jedną stronę bijąca nawet stawki biletów kolejowych u Przewozów Regionalnych (pomijając czas poświęcony na podróż koleją) skłoniłaby do częstszego podróżowania po naszym kraju zarówno celem odwiedzin, spotkań biznesowych, jak też ot tak dla frajdy. Zbudowałoby to pewną grupkę klientów przywiązanych do danego przewoźnika oraz prawdopodobnie namówiła do pierwszej próby sporą rzeszę ludzi, którzy dotąd nie odbyli żadnego lotu. Wynika to z faktu, że wiele osób jednak jeszcze traktuje podróże zagraniczne jak coś niezwykłego wymagającego sporych przygotowań, finansów i znajomości językowych. Myślę, że pierwsze próby na lotach krajowych sprawiłyby, że dużo łatwiej przekonałyby do odbycia również wycieczek zagranicznych.

1 komentarz:

  1. Czas Kropiwnickiegow Łodzi się skończył.Wiceprezes Łaszkiewicz już odwołany (był chyba jedynym stomatologiem w zarządzie jednego z polskich lotnisk). Łaszkiewicz był jego najbliższym współpracownikiem i dostał tą posadę w nagrodę za kampanię.

    OdpowiedzUsuń