środa, 18 października 2017

Kubańska codzienność - noclegi

Wiele osób myśląc o Kubie, przed oczami ma kraj z mnóstwem hoteli, oferujących luksusowy wypoczynek nad basenem czy plażą. Takie obrazki są pewnie codziennością w Varadero, jednak stanowią one domenę klientów biur turystycznych, a nie osób chcących dokładniej poznać ten kraj, prawda? Tutaj, podobnie jak w poprzednich zagadnieniach, sprawa wygląda dość charakterystycznie. Próżno bowiem szukać młodzieżowych hosteli, których pełno w Europie, czy nawet bardziej turystycznej części Afryki. Brak Couchsurfingu, air bnb i im podobnych. Ale jeśli spojrzeć na to przez pewien pryzmat, da się znaleźć dużo podobnych zastępników.

Pokój w Hawanie

Część z Was być może pamięta stare czasy, gdy podczas pobytu nad morzem nocowało się w wynajmowanym u jakieś rodziny pokoju. Tutaj mamy podobnie, ponieważ bodaj największa liczba turystów na Kubie noce spędza w tzw. Casa Particulares. Są to noclegi w domach prywatnych o różnorakich standardach. Niektóre oferują bowiem tylko pokoje, inne niemal całe mieszkania z osobną kuchnią. Ich pojedyncze oferty znajdziecie w internecie. My swój pierwszy nocleg - w Hawanie - zabookowaliśmy na serwisie Hostels Club. A pozostałe - w sposób tradycyjny na Kubie. Tzn. do Viñales pojechaliśmy w ciemno, gdzie właściciel Casa Particulares, do którego zmierzali nasi współpasażerowie, po 10 minutach znalazł nam nocleg u jednego ze swoich dalszych sąsiadów. Później już podróżowaliśmy po łańcuszku poleceń - host z Viñales miał adres w Cienfuegos, dodzwonił się tam i ustalił, że pokój będzie czekać. W Cienfuegos otrzymaliśmy kontakt w Trinidadzie itd.


Gdyby jednak się okazało, że Wasz łańcuszek gdzieś się po drodze rozczepił, nie ma się czym przejmować. Jeśli bowiem mówimy o miejscu popularnym turystycznie, miejsca noclegowe znajdują się na niemal każdej ulicy. Rozpoznacie je po charakterystycznym logotypie, który zawsze widnieje przed wejściem. A jeśli host nie będzie miał akurat wolnego miejsca, jest niemal pewne, że w bardzo szybkim czasie załatwi Wam jakieś inne, włącznie z zaprowadzeniem Was pod same drzwi.

Tego typu szyldy oznaczają możliwość wynajmu pokojów
Jeśli chodzi o ceny, są one dość różnorodne. Generalnie w każdym miejscu płaciliśmy 25 CUC za nocleg dla dwóch osób. Jest to chyba średnia właściwa. Chociaż w jednym miejscu chciano od nas 30 CUC (zrezygnowaliśmy) a od różnych spotkanych na lotnisku polaków słyszeliśmy, że dało się znaleźć coś jeszcze tańszego. Niestety odzwierciedlało się to też w dużo niższym standardzie.

Ponieważ Kuba jest na początku turystycznego boomu, poziom noclegowy i obsługa turystyczna należy bardziej do frywolnej improwizacji niż ustrukturyzowanego bytu. I tak w Hawanie mieszkaliśmy w pokoju znajdującym się na parterze kamienicy, z oknem na - będący w zasadzie środkiem mieszkania - korytarz. Zero prywatności. Pokój może i wyglądał nawet fajnie, ale to były wyłącznie pozory. Jedyna, kolonialna szafa, zajeżdżała stęchlizną lat 50. poprzedniego stulecia. Odpływ pod prysznicem był niemal zapchany, woda w toalecie napełniała zbiornik przez 5 minut, mała lodóweczka była zamknięta na kłódkę (kluczyk pewnie dostępny za dodatkową opłatą) a warstwa kurzu na podłodze zapewne pamiętała poprzednie święta. W Viñales natomiast do dyspozycji mieliśmy zamykany pokój z osobnym wejściem na tyłach domku jednorodzinnego. Znośna łazienka, sprawnie działająca klima, zadaszony tarasik/ogródek z bujanymi fotelami a na przywitanie bardzo dobre Piña Colady. W Cienfuegos natomiast oddano nam całe mieszkanie na piętrze, z osobną kuchnią, sypialnią i łazienką. Niemniej, chociaż na zrobienie powitalnych drinków bardzo tam nalegano, na sam koniec kazano nam za nie zapłacić ;)

Pokoje na wynajem na tyłach domku w Viñales
Ogród/jadalnia do dyspozycji gości w Viñales
Kwintesencja kiczu w Cienfuegos
Całe mieszkanie do użytku własnego w Cienfuegos
Łazienka w Trinidadzie

Jeszcze niższą cenę i - co oczywiste - podobnie nierówne warunki można uzyskać, nocując u ludzi na dziko. Jak się bowiem okazuje, jest w kraju pewna szara strefa, która niewiele robi sobie z krajowych nakazów. Niemniej o ile nie nocujecie w domach jeszcze do bycia Casa Particulares nieprzystosowanych (np. remontowanych lub na ukończeniu budowy), to znaczy że macie do czynienia z osobami - w mojej opinii - dość ryzykownymi. Koncept takich noclegów jest bowiem nieco bardziej skomplikowany, niż nam się to początkowo wydaje. Gdy bowiem stawicie się na miejscu, host dość skrupulatnie notuje Wasze dane w specjalnym zeszycie. Jest to czynność dla nich piekielnie ważna. Przykładowo, w Cienfuegos chcieliśmy pozostać dzień dłużej, niż początkowo komunikowaliśmy. Ostatniego dnia zrobiliśmy mnóstwo kilometrów na rozlatujących się rowerach. Gdy wieczorem wróciliśmy do noclegu, zestresowany właściciel niemal wyciągnął mnie spod prysznica, żebym podpisał się pod jego zeszytowymi notatkami. Okazuje się bowiem, że po tej krótkiej procedurze, obowiązkowym krokiem jest wykonanie telefonu do lokalnego przedstawiciela partii i poinformowanie o naszym nocowaniu. Przyjmowanie turystów na dziko, po znajomości, czy w jakikolwiek nieformalny sposób jest bowiem surowo zakazane, a sam fakt posiadania w domu choćby turystycznych walizek - bez zeszycikowego wpisu o wynajętym noclegu - powoduje ogromny stres. W ten oto sposób każdy turysta jest doskonale śledzony przez cały swój pobyt na Kubie a brak odnotowanego noclegu któreś nocy może powodować pewne podejrzenia. Jednocześnie, czego się głośno nie mówi, 40% naszej opłaty noclegowej jest odprowadzana do państwa w formie podatku. Teraz już chyba rozumiecie, jak ryzykanckie byłoby zostawienie na dwa dni bagażu u osób, które w taki sposób ryzykują narażenie się wszechobecnej partii?

Wyjście na ulicę bezpośrednio przy naszym noclegu w Hawanie
Pomimo, że kraj jest dość niejasny proceduralnie i toporny komunikacyjnie (sprawa istotna w przypadku jakiś problemów), przyjazne nastawienie hostów powoduje brak jakichkolwiek problemów. Nikt bowiem nie chodził nam po pokojach/mieszkaniach, rzeczy pozostawały w nienaruszonym stanie, bagaże nie były przetrzepywane, czy też po prostu nic nam nie ginęło. Chociaż nocujesz u kogoś w domu, właściciele raczej nie wymagają spędzania z nimi wieczorów czy prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Nawet, jeśli w Trinidadzie, zmierzając do naszego pokoju przechodziliśmy przez rodzinny living room (w domyśle - pokój z jedynym telewizorem), nasz kontakt kończył się na prostym hello i good night. W pewnej mierze też dlatego, że właściciele rozumieli język angielski, jednak na poziomie pozwalającym załatwienie podstawowych spraw a nie prowadzenia zaawansowanej rozmowy na dowolny temat.

Mimo to, właściciele mocno dbają o komfort swoich gości. Pomijając udogodnienia twarde (lodówka, łóżka, wystrój miejsca etc.), których jakość czasami ciężko podnieść w jakikolwiek sposób (czyt. niekończący się kryzys w kraju), nie ma żadnych szans na brak jakichkolwiek rzeczy potrzeby codziennej. Tzn. pomijając kosmetyki, które turyści zawsze przywożą ze sobą, lodówka zawsze jest wypełniona wodą, colą czy napojami alkoholowymi. Jeśli wyrazimy taką potrzebę, hości przygotują nam - w ich opinii - dużą strawę. Skorzystaliśmy z tego dwa razy. Śniadanie rzeczywiście składało się z jakiegoś warzywa, jajecznicy, sera, wędliny itp. Obiad, to natomiast zupa, kawał mięsa z ryżem, sałatka warzywna, pieczywo, soki itp. Bardzo fair, jak na tamtejsze warunki, oczywiście za cenę nieco niższą, niż w normalnej restauracji. Dzięki temu opcja ta jest korzystna przy późnym powrocie z np. jakieś wycieczki, lub wczesnym wyjeździe do innego miasta.

Obiad dla dwóch w Viñales
Jeszcze z kwestii technicznej, ale zarazem pokazującej jak mieszkańcy starają się zadbać o komfort gości. W zasadzie każdy pokój/mieszkanie na wynajem posiada bowiem dwa źródła prądu - o napięciu kubańskim (110V), oraz naszym (220-230V). Najczęściej wszystkie gniazdka są bowiem oznaczone w jakim systemie operują, aby była pewność, że urządzenia elektrycznie nie uszkodziły się w trakcie podłączania do źródła prądu.

Chociaż na początku wpisu wspominałem Wam o bezproblemowym znajdowaniu noclegów w Casa Particulares, pozwalającym na podróżowanie po wyspie niemal w ciemno, to każdego podróżującego samodzielnie uczulam, aby pierwsze noclegi miał załatwione jeszcze przed przylotem na wyspę. O konieczności tego przekonaliśmy się przy okazji wątku, który omówiłem we wpisie Problemy z bagażem na lotnisku w Hawanie. Otóż, w skrócie, gdy plecak/walizka nie dolecą Waszym samolotem, przewoźnik jest zobowiązany dostarczyć go pod wskazany adres na własny koszt - najczęściej taksówką. Trochę przypadkiem, ale na szczęście myśmy mieli już rezerwację noclegu. Jednocześnie, będąc już na miejscu, umówiliśmy się z hostem w Hawanie, że ostatnią noc pobytu na wyspie (po zakończonym kółku po jej zachodniej części) również spędzimy u niego. Jest to swoiste zabezpieczenie na wypadek, gdyby dostarczenie bagażu zajęło nieco więcej niż dwa dni. Takie rzeczy po prostu się zdarzają, a dzięki temu nocleg w Hawanie stał się naturalnie naszą bazą kontaktową na całe dwa tygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz