Wiele
osób myśląc o Kubie, przed oczami ma kraj z mnóstwem hoteli,
oferujących luksusowy wypoczynek nad basenem czy plażą. Takie obrazki są
pewnie codziennością w
, jednak stanowią one domenę klientów
biur turystycznych, a nie osób chcących dokładniej poznać ten kraj,
prawda? Tutaj, podobnie jak w poprzednich zagadnieniach, sprawa wygląda
dość charakterystycznie. Próżno bowiem szukać młodzieżowych hosteli,
których pełno w Europie, czy nawet bardziej turystycznej części Afryki.
Brak Couchsurfingu, air bnb i im podobnych. Ale jeśli spojrzeć na to
przez pewien pryzmat, da się znaleźć dużo podobnych zastępników.
|
Pokój w Hawanie |
Część z Was być może pamięta stare czasy,
gdy podczas pobytu nad morzem nocowało się w wynajmowanym u jakieś
rodziny pokoju. Tutaj mamy podobnie, ponieważ bodaj największa liczba
turystów na Kubie noce spędza w tzw.
Casa Particulares. Są to
noclegi w domach prywatnych o różnorakich standardach. Niektóre oferują
bowiem tylko pokoje, inne niemal całe mieszkania z osobną kuchnią. Ich
pojedyncze oferty znajdziecie w internecie. My swój pierwszy nocleg - w
Hawanie - zabookowaliśmy na serwisie
Hostels Club. A pozostałe - w sposób
tradycyjny na Kubie. Tzn. do Viñales pojechaliśmy w ciemno, gdzie
właściciel Casa Particulares, do którego zmierzali nasi
współpasażerowie, po 10 minutach znalazł nam nocleg u jednego ze swoich
dalszych sąsiadów. Później już podróżowaliśmy po łańcuszku poleceń -
host z
Viñales miał adres w
Cienfuegos, dodzwonił się tam i ustalił, że
pokój będzie czekać. W Cienfuegos otrzymaliśmy kontakt w
Trinidadzie
itd.
Gdyby jednak się okazało, że Wasz łańcuszek gdzieś
się po drodze rozczepił, nie ma się czym przejmować. Jeśli bowiem mówimy
o miejscu popularnym turystycznie, miejsca noclegowe znajdują się na
niemal każdej ulicy. Rozpoznacie je po charakterystycznym logotypie,
który zawsze widnieje przed wejściem. A jeśli host nie będzie miał
akurat wolnego miejsca, jest niemal pewne, że w bardzo szybkim czasie
załatwi Wam jakieś inne, włącznie z zaprowadzeniem Was pod same drzwi.
|
Tego typu szyldy oznaczają możliwość wynajmu pokojów |
Jeśli chodzi o ceny, są one dość różnorodne.
Generalnie w każdym miejscu płaciliśmy 25 CUC za nocleg dla dwóch osób.
Jest to chyba średnia właściwa. Chociaż w jednym miejscu chciano od nas
30 CUC (zrezygnowaliśmy) a od różnych spotkanych na lotnisku polaków
słyszeliśmy, że dało się znaleźć coś jeszcze tańszego. Niestety
odzwierciedlało się to też w dużo niższym standardzie.
Ponieważ
Kuba jest na początku turystycznego boomu, poziom noclegowy i obsługa
turystyczna należy bardziej do frywolnej improwizacji niż ustrukturyzowanego bytu. I tak w Hawanie mieszkaliśmy w pokoju
znajdującym się na parterze kamienicy, z oknem na - będący w zasadzie
środkiem mieszkania - korytarz. Zero prywatności. Pokój może i wyglądał
nawet fajnie, ale to były wyłącznie pozory. Jedyna, kolonialna szafa,
zajeżdżała stęchlizną lat 50. poprzedniego stulecia. Odpływ pod
prysznicem był niemal zapchany, woda w toalecie napełniała zbiornik
przez 5 minut, mała lodóweczka była zamknięta na kłódkę (kluczyk pewnie
dostępny za dodatkową opłatą) a warstwa kurzu na podłodze zapewne
pamiętała poprzednie święta. W Viñales natomiast do dyspozycji mieliśmy
zamykany pokój z osobnym wejściem na tyłach domku jednorodzinnego.
Znośna łazienka, sprawnie działająca klima, zadaszony tarasik/ogródek z
bujanymi fotelami a na przywitanie bardzo dobre Piña Colady. W
Cienfuegos natomiast oddano nam całe mieszkanie na piętrze, z osobną
kuchnią, sypialnią i łazienką. Niemniej, chociaż na zrobienie
powitalnych drinków bardzo tam nalegano, na sam koniec kazano nam za nie
zapłacić ;)
|
Pokoje na wynajem na tyłach domku w Viñales |
|
Ogród/jadalnia do dyspozycji gości w Viñales |
|
Kwintesencja kiczu w Cienfuegos |
|
Całe mieszkanie do użytku własnego w Cienfuegos |
|
Łazienka w Trinidadzie |
Jeszcze niższą cenę i - co oczywiste - podobnie nierówne warunki można uzyskać, nocując u ludzi
na dziko.
Jak się bowiem okazuje, jest w kraju pewna szara strefa, która niewiele
robi sobie z krajowych nakazów. Niemniej o ile nie nocujecie w domach
jeszcze do bycia Casa Particulares nieprzystosowanych (np. remontowanych
lub na ukończeniu budowy), to znaczy że macie do czynienia z osobami - w
mojej opinii - dość ryzykownymi. Koncept takich noclegów jest bowiem
nieco bardziej skomplikowany, niż nam się to początkowo wydaje. Gdy
bowiem stawicie się na miejscu, host dość skrupulatnie notuje Wasze dane
w specjalnym zeszycie. Jest to czynność dla nich piekielnie ważna.
Przykładowo, w Cienfuegos chcieliśmy pozostać dzień dłużej, niż
początkowo komunikowaliśmy. Ostatniego dnia zrobiliśmy mnóstwo
kilometrów na rozlatujących się rowerach. Gdy wieczorem wróciliśmy do
noclegu, zestresowany właściciel niemal wyciągnął mnie spod prysznica,
żebym podpisał się pod jego zeszytowymi notatkami. Okazuje się bowiem,
że po tej krótkiej procedurze, obowiązkowym krokiem jest wykonanie
telefonu do lokalnego przedstawiciela partii i poinformowanie o naszym
nocowaniu. Przyjmowanie turystów
na dziko,
po znajomości,
czy w jakikolwiek nieformalny sposób jest bowiem surowo zakazane, a sam
fakt posiadania w domu choćby turystycznych walizek - bez
zeszycikowego wpisu o wynajętym noclegu - powoduje ogromny stres. W ten oto sposób każdy turysta jest
doskonale śledzony przez cały swój pobyt na Kubie a brak odnotowanego
noclegu któreś nocy może powodować pewne podejrzenia. Jednocześnie,
czego się głośno nie mówi, 40% naszej opłaty noclegowej jest
odprowadzana do państwa w formie podatku. Teraz już chyba rozumiecie,
jak ryzykanckie byłoby zostawienie na dwa dni bagażu u osób, które w
taki sposób ryzykują narażenie się wszechobecnej partii?
|
Wyjście na ulicę bezpośrednio przy naszym noclegu w Hawanie |
Pomimo, że kraj jest dość niejasny
proceduralnie i toporny komunikacyjnie (sprawa istotna w przypadku jakiś
problemów), przyjazne nastawienie hostów powoduje brak jakichkolwiek
problemów. Nikt bowiem nie chodził nam po pokojach/mieszkaniach, rzeczy
pozostawały w nienaruszonym stanie, bagaże nie były przetrzepywane, czy
też po prostu nic nam nie ginęło. Chociaż nocujesz u kogoś w domu,
właściciele raczej nie wymagają spędzania z nimi wieczorów czy
prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Nawet, jeśli w Trinidadzie, zmierzając
do naszego pokoju przechodziliśmy przez rodzinny living room (w domyśle
- pokój z jedynym telewizorem), nasz kontakt kończył się na prostym
hello i
good night.
W pewnej mierze też dlatego, że właściciele rozumieli język angielski,
jednak na poziomie pozwalającym załatwienie podstawowych spraw a nie
prowadzenia zaawansowanej rozmowy na dowolny temat.
Mimo
to, właściciele mocno dbają o komfort swoich gości. Pomijając
udogodnienia twarde (lodówka, łóżka, wystrój miejsca etc.),
których jakość czasami ciężko podnieść w jakikolwiek sposób (czyt.
niekończący się kryzys w kraju), nie ma żadnych szans na brak
jakichkolwiek rzeczy potrzeby codziennej. Tzn. pomijając kosmetyki,
które turyści zawsze przywożą ze sobą, lodówka zawsze jest wypełniona
wodą, colą czy napojami alkoholowymi. Jeśli wyrazimy taką potrzebę,
hości przygotują nam - w ich opinii - dużą strawę. Skorzystaliśmy z tego
dwa razy. Śniadanie rzeczywiście składało się z jakiegoś warzywa,
jajecznicy, sera, wędliny itp. Obiad, to natomiast zupa, kawał mięsa z
ryżem, sałatka warzywna, pieczywo, soki itp. Bardzo fair, jak na
tamtejsze warunki, oczywiście za cenę nieco niższą, niż w normalnej
restauracji. Dzięki temu opcja ta jest korzystna przy późnym powrocie z
np. jakieś wycieczki, lub wczesnym wyjeździe do innego miasta.
|
Obiad dla dwóch w Viñales |
Jeszcze z kwestii technicznej, ale zarazem
pokazującej jak mieszkańcy starają się zadbać o komfort gości. W
zasadzie każdy pokój/mieszkanie na wynajem posiada bowiem dwa źródła
prądu - o napięciu kubańskim (110V), oraz naszym (220-230V). Najczęściej
wszystkie gniazdka są bowiem oznaczone w jakim systemie operują, aby
była pewność, że urządzenia elektrycznie nie uszkodziły się w trakcie
podłączania do źródła prądu.
Chociaż na początku wpisu wspominałem Wam o bezproblemowym znajdowaniu noclegów w Casa Particulares, pozwalającym na podróżowanie po wyspie niemal
w ciemno, to każdego podróżującego samodzielnie uczulam, aby pierwsze noclegi miał załatwione jeszcze przed przylotem na wyspę. O konieczności tego przekonaliśmy się przy okazji wątku, który omówiłem we wpisie
Problemy z bagażem na lotnisku w Hawanie. Otóż, w skrócie, gdy plecak/walizka nie dolecą Waszym samolotem, przewoźnik jest zobowiązany dostarczyć go pod wskazany adres na własny koszt - najczęściej taksówką. Trochę przypadkiem, ale na szczęście myśmy mieli już rezerwację noclegu. Jednocześnie, będąc już na miejscu, umówiliśmy się z hostem w Hawanie, że ostatnią noc pobytu na wyspie (po zakończonym kółku po jej zachodniej części) również spędzimy u niego. Jest to swoiste zabezpieczenie na wypadek, gdyby dostarczenie bagażu zajęło nieco więcej niż dwa dni. Takie rzeczy po prostu się zdarzają, a dzięki temu nocleg w Hawanie stał się naturalnie naszą bazą kontaktową na całe dwa tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz