piątek, 6 października 2017

Pierwsze chwile na Kubie - Formalności wizowe w Hawanie

Pamiętam, że pierwsze chwile na Kubie były dla mnie weryfikacją mnóstwa domysłów. No bo przecież jesteśmy turystami z drugiego końca świata, z tego gorszego - kapitalistycznego - końca świata. No bo tam będzie bieda, negatywne nastawienie do naszych wartości, zacofanie itp. No bo nas nie lubią, więc niczym z filmów z lat 70. pewnie będą trzepać bagaże do najdrobniejszych klamocików, co będzie zajmowało nieskończenie dużo czasu... Muszę jednak przyznać, że największą rolę zagrała tutaj moja wyobraźnia, wsparta niewiedzą dotyczącą tamtejszej sytuacji i brakiem doświadczenia z podróży dalekodystansowych. W rzeczywistości bowiem do czasu odbioru bagażu wszystkie procedury sprawiały najmniej problemów i zajmowały najmniej czasu, z wszystkich krajów wizowych, do jakich miałem okazję przybywać.

Hawana posiada stosunkowo niewielkie lotnisko, dlatego nawet trzy okienka graniczne obsadzone powolnie pracującymi urzędnikami, powodowały mniejszą kolejkę, niż np. w Maroku. Procedura wizowa przypomina przekraczanie strefy Schengen na terytorium Europy. Czyli bezstresowe przejrzenie wypełnionej karty in-blanco (pisałem o niej we wpisie dot. wyrabiania wizy), wbicie pieczątki do paszportu i powitanie na wyspie. Jeszcze przed odbiorem bagażu mijaliśmy coś w rodzaju stanowisk medycznych (stoliki z trzema krzesełkami obsadzonymi paniami w medycznych strojach), które z tłumu wyłapywały osoby o kubańskich rysach twarzy. Nami w ogóle nie były zainteresowane. Dobrze, bo nie tylko zapasy żywności z bagażu nadawanego, ale także schowane w podręcznym kabanosy, batony czy mieszanka orzechów, będą nam służyć za backup do czasu pierwszego ciepłego posiłku :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz